Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii recenzja

Amore i amaretti

Autor: @juliaorzech ·3 minuty
2012-11-22
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Książek o Toskanii na rynku wydawniczym było już wiele. Biorąc do ręki Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii, zastanawiałam się czy w tym temacie można napisać jeszcze coś odkrywczego, nowego. Na swoim koncie mam lekturę Pod słońcem Toskanii Frances Mayes oraz porzuconą przeze mnie gdzieś w połowie Tysiąc dni w Toskanii Marleny de Blasi. O ile ta pierwsza książka była dla mnie przyjemną rozrywką, o tyle druga ciągnęła się niezmiernie i w końcu musiałam oddać ją do biblioteki. Miałam nadzieję, że Amore i amaretti nie pozwoli mi zasnąć podczas lektury. No cóż zasnąć nie zasnęłam, ale jestem daleka od zachwytów.
Victoria po raz pierwszy przyjeżdża do Włoch na kurs gotowania w 1982. Zaraz na początku poznaje uwodzicielskiego Gianfranca i zakochuje się w nim na zabój. Po krótkim czasie rzuca kurs i zostaje asystentką kucharza w jednej z toskańskich restauracji. Victoria pod okiem profesjonalistów nabiera ogłady i doświadczenia. Niestety życie z chimerycznym mężczyzną nie jest łatwe, szczególnie, kiedy trzeba się z nim codziennie stykać w pracy. Mimo, iż dziewczyna spodziewała się rychłego końca, to jeszcze przez długi czas po rozstaniu z Gianfranciem nie może dojść do siebie. A potem pociesza się w ramionach Ignazia, Alvara i jeszcze innych, nic nieznaczących kochanków. Zrozpaczona swą beznadziejnością wraca kilka razy do Australii, by po latach znów wsiąść do pociągu wiozącego ją z Rzymu do Florencji. Dlaczego piszę to takim beznamiętnym tonem? Ponieważ prawie przez całą książkę nie uświadczyłam cieplejszych uczuć. Miejscami odnosiłam wrażenie, że czytam jakieś urzędnicze sprawozdanie. Chaos, ogrom informacji, o których autorka jedynie wspomina, by za chwilę zmienić temat i powrócić do wątku dopiero za jakiś czas. Wszystko to sprawia, że łatwo się pogubić i zniechęcić. Mnie osobiście zdarzało się kilka razy odkładać lekturę. Nie wiem, może nie powinnam się tak nastawiać, ale liczyłam, że autorka porwie mnie w najpiękniejsze zakątki Toskanii i z żarliwością zakochanej kobiety oprowadzi po nich, nakarmi bufala mozzarella i napoi boskim Chianti. Oczywiście liczyłam też na wspaniałą, gorącą miłość z jakimś przystojnym Włochem. Jak by się uprzeć, to można w powieści odnaleźć te wszystkie wątki, jednak są potraktowane bardzo po macoszemu. Jedynie do kulinariów nie mogę się doczepić. Victoria przez wszystkie lata spędzone we Włoszech pracowała w kuchni, a tam wiadomo, dzieje się najwięcej. Bogactwo smaków i zapachów było tak namacalne, że czasami aż burczało mi w brzuchu. Widać, że gotowanie, to prawdziwa pasja autorki, bo tylko tu można doszukać się radości, smaku, a czasem wręcz ekstazy. Cała powieść okraszona jest smakowitymi przepisami, z których kilka na pewno można wykonać w polskich warunkach. Pieczona cykoria, zabaglione, słodki chlebek z winogronami czy tarta babci. Muszę przyznać, że dowiedziałam się też kilku interesujących rzeczy na temat serów, grzybów i mięs. Bardzo żałuję, że tylko ten wątek został przez autorkę należycie rozwinięty. O związkach z mężczyznami jej życia wiemy bardzo niewiele i może bym się tego nie uczepiła, jednak podtytuł opowieści O miłości i jedzeniu w Toskanii do czegoś zobowiązuje.
To nie jest tak, że Amore i amaretti jest kiepską książką. Jak już wspomniałam, jej kulinarne atuty są niezaprzeczalne, podobało mi się też użycie przed każdym rozdziałem, tradycyjnych włoskich powiedzonek, aforyzmów i przysłów, które autorka dopasowała idealnie do treści. Minusem jest dla mnie zbyt płytkie potraktowanie wątków miłosnych i tych związanych z samą Toskanią. Nie zapałałam sympatią do postaci Victorii, która miałam wrażenie, że kręciła się ciągle w kółko. Nie wykorzystała należycie możliwości, które los rzucał jej pod nogi, a jej brak wytrwałości i ciągły marazm życiowy, doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Odniosłam wrażenie, że bohaterka sama nie wie, czego chce od życia i oczekuje, że to ono samo sprowadzi ją na właściwą drogę. Nie potrafiła zagrzać miejsca ani w Toskanii, ani w Australii, nie potrafiła się cieszyć, albo nie potrafiła o tym mówić.
Czy polecam wam tę książkę? Miłośnikom włoskiej kuchni z całą pewnością tak, natomiast jeśli, ktoś liczy na gorącą powieść z jedzonkiem w tle, może poczuć się nieco zawiedziony.
Duży plus dla wydawnictwa za piękną okładkę pełną kwiatów i aromatycznych ziół.
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii
Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii
Victoria Cosford

Toskania to kraina czarów. Chodzi o czar powabnego krajobrazu, szacownych zabytków i pełnych temperamentu ludzi. Cywilizacja rozwija się tu od czasów antycznych, ale najwspanialsze zabytki Florencji, ...

Komentarze
Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii
Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii
Victoria Cosford
Toskania to kraina czarów. Chodzi o czar powabnego krajobrazu, szacownych zabytków i pełnych temperamentu ludzi. Cywilizacja rozwija się tu od czasów antycznych, ale najwspanialsze zabytki Florencji, ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @juliaorzech

Zwykła książka kucharska
Zwykła książka kucharska

Uwielbiam przeglądać książki kucharskie, napawać oczy smakowitymi zdjęciami, wdychać prawie namacalny zapach przypraw, ziół, wanilii i cynamonu. Mogę godzinami kartkować ...

Recenzja książki Zwykła książka kucharska
Tyrmandowie. Romans amerykański
Tyrmandowie. Romans amerykański

To było tak dawno… Dobrze, że było. Bez Niego, bez naszej wspólnej historii, byłabym dziś innym człowiekiem.* Nazwisko Leopolda Tyrmanda obiło mi się o uszy dosyć późno,...

Recenzja książki Tyrmandowie. Romans amerykański

Nowe recenzje

Czas pogardy
recenzja 5/5
@monika.m.346:

Są takie książki, które po przeczytaniu odkładamy na półkę i szybko o nich zapominamy. Ale są też takie, po których nie...

Recenzja książki Czas pogardy
Z zimną precyzją
Z zimną precyzją
@Gosia:

„Z zimną precyzją” Michael Tsokos to książka, która była dla mnie pozycją obowiązkową. Od zawsze interesowała mnie medy...

Recenzja książki Z zimną precyzją
Pajączek z Betlejem
Gwiazda Betlejemska z innej perspektywy
@sylwiacegiela:

„Pajączek z Betlejem” Ewy Marszałek to zupełnie inna bajka i nowe spojrzenie na wiarę. Jej bohater, pajączek Leon od za...

Recenzja książki Pajączek z Betlejem
© 2007 - 2024 nakanapie.pl