Oprócz kryminałów z Harrym Boschem w roli głównej Michael Connelly pisze też znakomite thrillery prawnicze, których bohaterem jest adwokat z Los Angeles, Mickey Haller. Ta książka, wydana w 2011 r., bardzo ciekawie przedstawia skutki kryzysu ekonomicznego z 2008 r.
Opisuje Connelly masowe eksmisje właścicieli domów, którzy nie są w stanie płacić kolejnych rat kredytów, bo stracili pracę lub przeżyli jakąś katastrofę zdrowotną. Często postępowania egzekucyjne toczą się z naruszeniem prawa i tu wkracza Mickey Haller, który reprezentuje interesy pokrzywdzonych, oczywiście nie za darmo. A epidemia zajmowania nieruchomości rozwija się tak dynamicznie, że nasz bohater może żyć z niej przez lata.
Ale trafia mu się sprawa karna, klientka, którą Haller reprezentuje w sprawie o egzekucję nieruchomości, jest oskarżona o zabicie bankiera nadzorującego owe egzekucje. I właściwie cała fabuła książki to opis sprawy o morderstwo z naciskiem na procedury sądowo-prawne. Może najciekawszy jest tam obraz naszego prawnika, realistyczny i mało przyjemny: jest to facet totalnie cyniczny, który nie cofa się przed niczym, aby wygrać sprawę. Tłumaczy młodej adeptce prawa „Nieważne, czy nasz klient jest winny, czy niewinny. Każdy daje zarobić.” A sam proces dla niego „To zimna i wyrachowana gra. Czasami zdobywasz punkt, ale częściej nie”. No właśnie, proces sądowy to batalia wojenna, w której planuje się strategię, przegrupowuje środki, ważne jest, żeby wygrać, a do wygranej można iść po trupach. Kwestie etyczne, w szczególności wina lub niewinność oskarżonej są zupełnie nieważne.
Wartością książki jest też masa ciekawej wiedzy prawniczej, i różnych kruczków, które się stosuje w praktyce, robi to policja, prokuratura, adwokaci; poznajemy prawo od kuchni. Szkoda tylko, że jest to wiedza o systemie amerykańskim; marzy mi się, że jakiś polski jurysta chwyci za pióro i napisze podobny realistyczny thriller prawniczy, ale oparty na polskich realiach. Od razu zaznaczam, że nie mam na myśli pana Mroza, to co on pisze to niestety gnioty, mógłby Connelly'emu buty czyścić.
Zakończenie trochę mąci obraz, jest takie przyszywane, jakby autor przestraszył się negatywnego przesłania płynącego z poprzednich rozdziałów. Poza tym w drugiej części jest trochę dłużyzn, ale wciąż jest to bardzo dobra literatura rozrywkowa.