Historia jak z bajki: Amerykanka z dobrego domu spotyka w Szwajcarii księcia Sapiehę i zakochuje się w nim z wzajemnością. Po wielu perypetiach biorą ślub i młoda para przyjeżdża do ojczyzny męża na początku lat 30. mieszkając głównie w Warszawie i w majątku męża – Siedliskach na Kresach Wschodnich. Książka zawiera wspomnienia autorki z pobytu w naszej ojczyźnie.
Dostajemy dosyć naiwny, ale szczery obraz II RP napisany przez osobę, która nic zgoła o naszym kraju nie wiedziała przed przybyciem, niby Marsjanka pojawiła się nad Wisłą i świeżym okiem ogląda naszą rzeczywistość. Co się rzuca w oczy w tym opisie to olbrzymie rozwarstwienie społeczne i wielki konserwatyzm obyczajowo-religijny. Mamy tu po pierwsze portret rodzimej arystokracji, obrzydliwie bogatej, intelektualnie płytkiej (bardzo podziwiają silnego przywódcę Niemiec), dewocyjnie pobożnej i żyjącej w swoim zamkniętym świecie polowań i przyjęć.
Z drugiej strony są chłopi tkwiący w olbrzymiej nędzy i ciemnocie: dzieci wiejskie nie chodzą do szkoły, bo nie mają butów; powtarzają się epidemie tyfusu i czerwonki, wynikające z głodu i niskiego poziomu higieny. Sapiehowie zajmują się pomocą charytatywną dla chłopów, która nie jest łatwa: „w kilku rodzinach dzieci, które otrzymywały od nas posiłki, nie dostawały od rodziców nic innego do jedzenia, przez co przychodziły do szkoły bledsze i jeszcze bardziej apatyczne niż wcześniej”, ale nie chcą słyszeć o systemowych reformach.
Osobną sprawą jest płytka religijność społeczeństwa, która irytuję autorkę: „Powiedziałam, że nie mogę żywić pokornego szacunku wobec księży, którzy bezsprzecznie są gorzej wykształceni niż ja. Powiedziałam również, co myślę o księżach wygłaszających kazania przeciw Żydom, o grupach ludzi oddających cześć trumnie i pobożnych damach, które zakładają, iż Bóg wywiera pomstę za niewiarę na bezbronnych dzieciach.” No cóż, zdaje się że od tamtych czasów niewiele się zmieniło...
W tym świecie stosunki społeczne są zamrożone: „Tutaj zakładano, że człowiek zostanie tam, gdzie się urodził. Jego droga była wytyczona i musiał po prostu nią podążać. Nawet sami chłopi tak uważali.” To w gruncie rzeczy obraz feudalnej struktury społecznej, niezmiennej od wieków. Dlatego dla dzisiejszego czytelnika książka opisuje świat egzotyczny, który został mocno naruszony w czasie II wojny a ostatecznie zniszczony po wojnie. Przypomina się 'Prześniona rewolucja' Ledera, który zdruzgotanie tego świata opisał.
Książka, tak jak znakomity 'Kresowy kalejdoskop' Mędrzeckiego, skutecznie burzy mit kresów jako raju utraconego, krainy miodem i mlekiem płynącej, gdzie wszystkie klasy i narodowości żyły w harmonii i zgodzie. Co ciekawe, autorka została mocno skrytykowana przez Polonię Amerykańską za pokazanie bez ogródek nierówności społecznych II RP.
Książka jest w gruncie dosyć nudna, napisana suchym językiem i pełna mało ciekawych opisów, jej prawdziwa wartość tkwi w rzetelnym i nielukrowanym opisie stosunków społecznych i ekonomicznych II RP.