ADyplomacja H. Kissingera zaliczana jest do książek, z którą każdy szanujący się czytelnik powinien się zapoznać. Autor bądź co bądź niebagatelny – uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla Sekretarz Stanu USA. Tylko brać i czytać!
Książka Kissingera to opis starcia ideologii w prowadzeniu polityki zagranicznej. To historia braku zrozumienia działań i motywów postępowania drugiej strony, przeskalowania pewnych faktów i niedocenienia intencji dyplomatycznego przeciwnika. Wszystko zaczyna się, oczywiście, w Europie i już tu, na przykładzie Koncertu Europejskiego, autor doskonale rysuje rozterki jego uczestników. Gdzieś natomiast daleko kryją się Stany Zjednoczone Ameryki i idea izolacjonizmu. Wreszcie dochodzi do starcia obu krańców świata, co powoduje, że dotychczasowe polityczne założenia i państwowa pewność siebie legną w gruzach. Nastaje XX wiek, wiek wojen. Na mapie świata pojawia się nowa potęga, w Azji – kolejna, nastają wreszcie Zimna Wojna i berliński mur. Za tymi wszystkimi wydarzeniami kryją się konkretni ludzie oraz konkretny światopogląd. Czyż nie ma wdzięczniejszego tematu niż ten?
Bardzo zawiodłem się na Dyplomacji. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu ją wielbi i uznaje za arcydzieło. Rozumiem ich. Być może moja ocena wynikała z tego, że spodziewałem się bardziej obiektywnej wersji, okraszonej smaczkami i dyplomatycznymi ciekawostkami, którym nam, zwykłym śmiertelnikom, nigdy nie będzie dane poznać. Być może tu leżał mój błąd. Tymczasem autor nie tylko nie poświęca zbyt dużej uwagi dyplomatycznej kuchni, ale również dość gładko prześlizguje się po faktach historycznych i pomija inne (np. powstanie Izraela i narastające napięcia na Bliskim Wschodzie, konflikt w Zatoce Świń itd.). Miałem wrażenie, że niektóre akapity były o niczym, albo stanowiły uparte powtarzanie pewnych prawd. To nie przydaje książce polotu, gdy weźmie się pod uwagę, że liczy ona ponad 900 stron. W natłoku wiadomości, cytowanych fragmentów przemówień głów państwa, depeszy oraz listów brak jest także wyjaśnienia, czym jest język dyplomacji. Co oznacza, że państwo czegoś „pragnie”, staje się czyimś „przyjacielem”, prosi o pomoc „w podjęciu decyzji, które sprzyjać będą zainteresowanym krajom w dziele budowy integralności” itd. Czyż nie byłoby interesujące poznać również, jak odbywają się słynne telefoniczne rozmowy przywódców państw? Jak przebiega wymiana not dyplomatycznych? Czy politycy krzyczą na siebie? Obrażają się? Przecież i takie wydarzenia kształtują politykę i wpływają na losy świata. A może nie? Z książki Kissingera na pewno się tego nie dowiemy.
Jeśli zatem lubicie więcej rozważań teoretycznych albo sloganów typu „państwo X było przekonane, że musi dać opór państwu Y, którego celem było podkopanie pozycji X w gronie państw Z”, albo że polityk X był „o wiele bardziej zainteresowany kontynuowaniem współpracy pomiędzy A i B niż umacnianiem stosunków pomiędzy C i D”, Dyplomacja jest dla Was. Inaczej czytelnika czeka droga przez mękę i ugrzęźniecie w niej na lata, jak amerykańscy chłopcy w ryżowych polach Wietnamu.
Na dalszy ciąg recenzji zapraszam na stronę:
https://marcinmaslowski.pl/index.php/recenzja/dyplomacja-ameryka-i-reszta-swiata/