Pewnie niektórych to zdziwi, ale "Z mgły zrodzony" to dopiero pierwsza książka Brandona Sandersona, którą miałam okazję przeczytać. I szczerze powiedziawszy, gdyby ta publikacja nie została wylosowana, jako kolejna książka do przeczytania w ramach naszego klubu książki @czytaniezwiedzmami pewnie upłynęłoby jeszcze sporo czasu, zanim w ogóle zerknęłabym w stronę tego autora, ponieważ swoją zapowiedzianą na ten rok przygodę z fantastyką planowałam rozpocząć od nieco mniej wymagających pozycji.
W swojej książce Brandon Sanderson zabiera swoich czytelników do kraju, który przez tysiąc lat był zasypywany przez popiół, a mieszkający w nim skaa żyli w strachu i nędzy, będąc jednocześnie zmuszani do niewolniczej pracy. Powodem ich niedoli był posiadający władzę absolutną Ostatni Imperator, który rządził, stosując głównie terror. Uchodził za kogoś niezwyciężonego, porównywalnego do boga. Jednak kim był naprawdę?
W kraju, którym władał, wszyscy wyzbyli się nadziei. Nikt, nawet w marzeniach nie chciał sprzeciwiać się Ostatniemu Imperatorowi. Do czasu, ponieważ pewnego dnia ocalony z Czeluści Hathsin, pokryty bliznami pół-skaa na nowo rozbudził w nich nadzieję. Mężczyzna w wyniku traumatycznych wydarzeń nabył allomantyczne zdolności, które w połączeniu z jego złodziejskimi umiejętnościami, pozwoliły mu na objęcie stanowiska przywódcy rebelii, która ma pozbawić zarówno tronu, jak i władzy Ostatniego Imperatora. Czy Kelsierowi uda się wykonać to zadanie? Czy Ostatniego Imperatora w ogóle można pozbawić władzy? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że początek tej historii był dla mnie trudny i nieco nudnawy. Było to głównie spowodowane tym, że porażała mnie ilość dialogów, które znacznie przewyższały ilość opisów. Jednak w miarę upływu czasu proporcje nieco się wyrównały, co pozwoliło mi bardziej wczuć się w stworzony przez autora świat. A naprawdę było czym się zachwycać, ponieważ wyobraźnia Brandona Sandersona naprawdę robi wrażenie.
Zresztą nie tylko wykreowany świat zasługuje na uwagę. Myślę, że same postacie, były równie interesujące. Nietuzinkowe, ambitne i przede wszystkim zaskakujące, ponieważ nigdy do końca nie było wiadomo, jak zachowają się w konkretnej sytuacji.
Bardzo podobał mi się również rozwój samej fabuły, ponieważ nawet to, co z początku wydawało się mało istotne, na końcu okazywało się bardzo ważne. Przyznaje, że autor niejednokrotnie zaskoczył mnie tym, jak poprowadził swoją historię. Pewnie dla tych, którzy znają jego twórczość lub, którzy czytają zdecydowanie więcej literatury z gatunku fantasy, nie było to nic odkrywczego, ale na mnie naprawdę zrobiło to wrażenie.
Tak jak już wspominałam, było to moje pierwsze spotkanie z autorem, ale już teraz mogę zapewnić, że z pewnością nie ostatnie, ponieważ chętnie sięgnę po kolejną część tej serii, aby dowiedzieć się, jak dalej potoczyły się losy bohaterów poznanych w tym tomie. A myślę, że w niedalekiej przyszłości pokuszę się również o przeczytanie innych historii stworzonych przez autora.