Ach, matematyka, najsurowsza królowa nauk. Wynik dwa plus dwa nie ugina się pod groźbami dominującej partii, niemożność podzielenia przez zero odporne jest na nasze widzimisię, a tabliczki mnożenia nie wzruszą żadne demonstracje. Kto sprawiedliwiej zanalizuje i podzieli świat niż ona? Nikt, o ile optymistycznie założymy, że posługujący się nią ludzie nie są ostatnimi sukinkotami gotowymi wycisnąć z nas każdy grosz, myśl i szansę na lepsze jutro.
Książka O'Neil to przegląd szkodliwych systemów ingerujących w życie tysięcy Amerykanów - mogą dotyczyć oceny nauczycieli, zwabiania na płatne uniwersytety, ustalania godzin pracy, zapraszania na rozmowy kwalifikacyjne, składek na ubezpieczenia, kampanii wyborczych... Ludzie korzystający z matematycznych narzędzi często nie mają skrupułów przed przekształceniem ich w broń masowego rażenia, jak zwykle celując w najsłabszych. Choć bywa, że rykoszetem obrywają wszyscy. Gdzie się zwrócić z pretensjami, gdy tajemniczy system obsługiwany w cieniu przez nieznanych nam ludzi zabiera nam sprzed nosa możliwości lub zmusza do płacenia więcej, bo mamy takich a nie innych znajomych na fejsie?
"Broń matematycznej zagłady" rozkręca się powoli. Na początku autorka wydaje się nie być do końca zdecydowana, komu chce opowiedzieć o swoich odkryciach - z jednej strony w łopotologiczny sposób opisuje przez kilka stron, co to jest model analizy danych, by niedługo po tym opowiadać o swojej przygodzie w funduszu hedgingowym bez tłumaczenia kwestii z świata, którego terminologia dla większości czytelników będzie spisem zaklęć z zakresu czarnej magii. Bywa, że autorka uderza zbędnie lub przesadnie w patetyczne tony, tudzież próbuje wywołać współczucie dla osób niekoniecznie na to zasługujących (nawet ci, co jeszcze przed sięgnięciem po książkę będą całym sercem za przekonaniami O'Neil pewnie uniosą brew nad lamentem, że ubogi Amerykanin wpada za posiadanie nielegalnej broni i gdzie tu sprawiedliwość, bo to się może zdarzyć każdemu). Jednak poza tym mamy ciekawy zbiór interesujących przypadków, ciut statystyki i opis sytuacji pozwalających na samodzielną analizę mimo oczywistych poglądów autorki.
Sięgając po książkę należy pamiętać, że autorka opisuje rzeczywistość amerykańską. Polskiego czytelnika żyjącego z daleka od mocarstwa Big Data i objętego czule unijnymi przepisami mogą wciąż jednak zainteresować opisane mechanizmy, kultura pracy, możliwości towarzyszące kolekcjonowaniu danych i systemy wyciągnięte z dystopijnych powieści. Czy technologia kiedykolwiek przyniesie nam sprawiedliwość i powszechne szczęście?
[Recenzja została po raz pierwszy (12.05.2018) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]