Aleksandra recenzja

Aleksandra

Autor: @liber.tinea ·4 minuty
2023-01-10
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Kiedy tylko widzę na okładce jakiejś książki hasło: “saga rodzinna” i dodatkowo w opisie znajduję informację, że dzieje danej rodziny przedstawiane są na tle ważnych wydarzeń historycznych, moje oczy z nagłego impulsu pożądania tej lektury robią się od razu tak wielkie, jak te, u sławnego kota ze “Shreka”. Gdy trafiłam na “Aleksandrę”, książkę o losach ludzi żyjących na terenach strefy konfliktu w Donbasie, aktualnie bardzo istotnych dziejowo, a o których tak naprawdę wiem stosunkowo niewiele, to od razu poczułam, że muszę ją przeczytać. Teraz, już po zakończeniu tej czytelniczej przygody, wychodzi na to, że niestety oczekiwałam od tej powieści zbyt wiele. Dlaczego? Pisząc w ogromnym skrócie - jest ona dosyć… dziwna. Niby wszystko wydaje się być w porządku, traktuje o ważnych sprawach, można je sobie z treści wyłuskać, ale jednak wątki metafizyczne zbytnio przytłoczyły te realne zajścia i bardzo ciężko było mi się odnaleźć w chaotycznej fabule.

Zarówno utrzymana w pięknych, niebiesko - żółtych barwach, symbolizujących Ukrainę okładka, jak i opis książki, są naprawdę bardzo zachęcające. Lisa, współczesna dziewczyna ukraińskiego pochodzenia, mieszkająca w strukturach zachodniej cywilizacji, otrzymuje od swojej babci, tytułowej Aleksandry, rodzinne płótno z wyszytym drzewem genealogicznym. Haft ten nie jest dokończony, został przerwany w momencie niewyjaśnionej śmierci jednego z członków rodu, Koli, który nie może pośmiertnie zaznać spokoju. Ten kawałek materiału stanowiący już relikwię i mający dla familii ogromną symbolikę, złożony przez Lisę na grobie zmarłego, ma mu ten spokój zapewnić, pomóc w “przejściu na drugą stronę”. Grób Koli znajduje się właśnie na podzielonym wojną terytorium w Ukrainie, przez prorosyjskich separatystów okrzykniętym Ługańską Republiką Ludową, więc dostać się tam wcale nie jest Lisie tak łatwo. Dziewczyna przedziera się szturmem przez granicę, biegnąc pomiędzy ludźmi załatwiającymi codzienne sprawy, umyka żołnierzom i wpada na zaminowane pole pszenicy, skąd trafia do wyimaginowanego pałacu zaginionego Kozaka Dońskiego. W tym nadnaturalnym miejscu przebywa duch jej zmarłego pradziadka, który prowadzi ją przez zawiłe wydarzenia z życia różnych osób z ich rodu - od początku dwudziestego wieku, aż po 2018 rok.

Byłam zaskoczona formą tej powieści i niestety kompletnie mi ona nie odpowiadała. Przez większość czasu namawiałam samą siebie do lektury i gdyby nie był to egzemplarz recenzencki, to zakładam, że zaniechałabym dalszego czytania. Początek książki odczuwałam jako mętny i niepoukładany. Kilka linii czasowych, zagmatwane koligacje, do tego raczej toporne wątki fantastyczne. Trochę tego było dla mnie za dużo i trudno mi było wejść do świata tej opowieści. Mogę tę formę porównać do wyrywkowego pamiętnika, w którym metafizyczne wstawki mieszają się z codziennością. Uważam to za dobry zamysł, ale akurat w tym przypadku wykonanie poszło w zbyt grząski grunt i zepsuło mi przyjemność z czytania. Myślę, że dla członków tego klanu powieść Pani Lisy Weedy z pewnością stanowi cenny pamiętnik rodzinny na historycznym tle Ukrainy, ale dla osoby postronnej większość wydarzeń jest wyrwana z kontekstu i niejednolita. Uczestnikom zdarzeń, karmionym od dziecka tymi opowieściami, ta z pewnością ładnie napisana kronika pokoleniowych tragedii i dziejów, nie mogłaby się nie spodobać, jednak na dłuższa metę była męcząca dla kogoś z zewnątrz, kto musiał co chwilę kartkować strony do drzewa genealogicznego, które odrobinę pomagało rozeznać się w powiązaniach.

Choć dla mnie nie była to ani łatwa, ani przyjemna lektura, to z pewnością znajdzie ona grono odbiorców, którym odpowiadają przeskoki w czasie i miejscach co kilka akapitów (nawet i bez ostrzeżenia Czytelnika) oraz ogrom symboliki przemycony w magicznych wydarzeniach. Być może moje rozbuchane oczekiwania wobec tej historii powodują we mnie uczucie zawiedzenia. Liczyłam, że dostanę coś na miarę “Ósmego życia” Nino Haratischwili, lub coś choć w połowie tak dobrego jak tamta “Saga rodzinna” właśnie, bo nawet wtedy byłoby to już coś monumentalnego. Niestety nie otrzymałam tego na co liczyłam…

Owszem, zdarzały się i fragmenty, które rzeczywiście mnie zaciekawiły. Jednak jak wszystkie i te wątki szybko się urywały, wydarzenia przeskakiwały gdzie indziej i gasły we mnie iskierki wzbudzonego zainteresowania. Choć ogólnie nie jestem książką zachwycona, to podoba mi się jedno z przesłań, jakie powierza Czytelnikowi. Granice tworzone przez polityków, władców świata, dzielą nie tylko grunty, ale głównie próbują podzielić ludzi. Zwykle im się to udaje i rodzi się między nimi nienawiść. Zarówno między obcymi, z różnych nacji, jak i tymi bliskimi, rodzinami. Granice państw są przecież niewidzialne i ustalane przez ludzi. Świat nie mądrzeje i nie uczy się na błędach przodków… Dlatego stale trzeba nam przypominać, że wszyscy pochodzimy z jednego miejsca i każdej istocie należy się szacunek w tym całym szaleństwie walki o wpływy i pieniądze.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-12-17
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Aleksandra
Aleksandra
Lisa Weeda
6.7/10

Powieść nominowana do LIBRIS Literature Prize. „Aleksandra” to saga rodzinna osadzona na tle dziejów Ukrainy od początku XX wieku aż po rok 2018. Tytułowa Aleksandra jako osiemnastolatka została dep...

Komentarze
Aleksandra
Aleksandra
Lisa Weeda
6.7/10
Powieść nominowana do LIBRIS Literature Prize. „Aleksandra” to saga rodzinna osadzona na tle dziejów Ukrainy od początku XX wieku aż po rok 2018. Tytułowa Aleksandra jako osiemnastolatka została dep...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Lisa, główna bohaterka „Aleksandry” Lisy Weeda, przebiega przez granicę między Ukrainą a Ługańską Republiką Ludową, nieuznawanym, sztucznym tworem utworzonym w 2014 roku przez prorosyjskich separatys...

@maslowskimarcinn @maslowskimarcinn

Pozostałe recenzje @liber.tinea

Strzępy
Mocne, dobre, ale przegadane...

“Strzępy” to obleczona w (fikcyjną?) fabułę autobiografia autora innej, dosyć popularnej i bardzo kontrowersyjnej książki - “American Psycho”, która w 2000 roku doczekał...

Recenzja książki Strzępy
Największa radość, jaka nas spotkała
Rodzicielstwo idealne po prostu nie istnieje

“Największa radość jaka nas spotkała” to najbardziej obyczajowa książka jaką miałam okazję przeczytać chyba w całym swoim życiu i dorobku czytelniczym. Do tej pory myślą...

Recenzja książki Największa radość, jaka nas spotkała

Nowe recenzje

Aced. Wymarzony
Men love men
@kawka.zmlekiem:

Witajcie moliki. Znacie te autorki??Ja odkryłam ich pióro całkiem niedawno i jestem totalnie wkręcona. 🩷Ace jest...

Recenzja książki Aced. Wymarzony
Wioska małych cudów
Kiedy sypie śnieg dzieją się cuda
@emol:

A gdyby tak w grudniu zamiast przejmować się mnóstwem przedświątecznych spraw spakować ciepłe rzeczy do walizki i pojec...

Recenzja książki Wioska małych cudów
Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
Świąteczne wyzwania.
@maciejek7:

Już za kilka dni jedne z najbardziej rodzinnych świąt. Święta Bożego Narodzenia niemal wszystkim kojarzą się z radością...

Recenzja książki Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
© 2007 - 2024 nakanapie.pl