Love, Pamela recenzja

Aktywistka w lateksowej sukience czytająca Nerudę w oryginale.

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @asiaczytasia ·2 minuty
2023-10-01
Skomentuj
7 Polubień
Pamela Anderson to niekwestionowana gwiazda lat 90-tych. Jej uroda rozpalała wyobraźnię, ale też sama historia jej sukcesu jest niesamowita. Dziewczyna, która nie biegała na castingi, nie wysyłała zdjęć. Dziewczyna, która po prostu została wypatrzona. Jak napisała w swoje autobiografii „Love, Pamela”: „Moje marzenia często się spełniają – przekleństwo i błogosławieństwo”[1].

Aktorka przyznaje, ze pisanie książki miało służyć za terapię. Czytając jej autobiografię wyczuwamy, jak dokładnie przemyślała swoje życie. Dlatego musimy pamiętać, że wszelkie wrażenie, emocje zostały nazwane po czasie, po dogłębnej analizie. Czy nastolatka opuszczająca rodzinny dom, zmęczona awanturami myśli sobie: „(…) dotarło do mnie, że nie mogę zmienić ludzi, nie mogę ich zbawić, mogę ich tylko kochać”[2]? Wątpię. Raczej ma dość panującej tam atmosfery, chce się usamodzielnić, a zarobione pieniądze wydawać na siebie, a nie dokładać się do rodzinnego budżetu. Przywołany cytat doskonale pokazuje w jakim stylu została napisana książka „Love, Pamela”. Ładnie, doniośle, poetycko, a miejscami nawet patetycznie. Świadczy to o wielkiej wrażliwości aktorki, a ja podskórnie czuję, że to nie jest poza, że ona chce pokazać prawdziwą siebie.

Ten element terapeutyczny widoczny jest również w konstrukcji biografii. Na pierwszy rzut oka widzimy chronologię, jednak szybko orientujemy się, że Pamela Anderson traktuje swoje życie problemowo. Dzieciństwo, dzieci, miłość do Tommy'ego Lee (oraz inne związki), ekologia, kariera w „Playboy'u” – porusza te i inne kwestie, jakie są dla niej ważne. Kiedy zaangażuje się w jedną, to poza nią „świata nie widzi”. Czytając „Love, Pamela” niejednokrotnie zastanawiałam się z czego ta kobieta żyła. Ona nie wymieniła kolejnych projektów zarobkowych, bo nie uznała za istotne o nich opowiedzieć.

Najciekawszą w tej autobiografii okazała się kwestia wizerunku aktorki. Jaki on jest (czy był) każdy wie. „Żartowałam, że moje piersi zrobiły własną karierę, a ja tylko się do nich przyczepiłam”[3] pisze Pamela Anderson. Dlatego dziwnie czyta się, iż „zdecydowanie nie należałam do dziewczęcych dziewczynek”[4]. Jak to, ona seksbomba z okładek „Playboya” ponętnie biegająca po plaży w czerwonym kostiumie kąpielowym? Sama Pamela Anderson określiła swój wizerunek jako karykaturalny i w „Love, Pamela” doskonale to widać. Wulgarna i wrażliwa. Emanująca kobiecością, kochająca przesadę, trochę naiwna i tandetnie ekscentryczna, a przy tym delikatna, kochająca sztukę i z wielkim sercem. Aktywistka w lateksowej sukience czytająca Nerudę w oryginale.

Pamela Anderson chyba znalazła swoje miejsce w świecie. Coraz mniej szokuje. Zamiast tego oddaje się sprawom, w które wierzy. Jej kariera prowadziła ją w innym kierunku, jednak ona miała siłę powiedzieć „stop” i złapać pomyślny wiar, który poniósł ją tam gdzie chciała być.

[1] Pamela Anderson, „Love, Pamela. Autobiografia”, przeł. Emilia Skowrońska, wyd. Luna, Warszawa 2023, s. 9.
[2] Tamże, s. 69.
[3] Tamże, s. 127.
[4] Tamże, s. 57.

Moja ocena:

× 7 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Love, Pamela
Love, Pamela
Pamela Anderson
7.4/10

Moje marzenia często się spełniają – to przekleństwo i błogosławieństwo. W latach 90. jej wizerunek jako blond seksbomby był wszechobecny. Odkryta na trybunach podczas meczu futbolu kanadyjskiego...

Komentarze
Love, Pamela
Love, Pamela
Pamela Anderson
7.4/10
Moje marzenia często się spełniają – to przekleństwo i błogosławieństwo. W latach 90. jej wizerunek jako blond seksbomby był wszechobecny. Odkryta na trybunach podczas meczu futbolu kanadyjskiego...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Rzadko się biorę za tego typu książki. Ale jak pojawi się na rynku autobiografia kogoś naprawdę interesującego to od czasu do czasu się skuszę. Tak było z książką Pameli Anderson. "Love, Pamela" to j...

@pola841 @pola841

Czy jest ktoś, kto nie kojarzy Pameli Anderson? Ja przede wszystkim pamiętam ją z serialu „Słoneczny patrol”. Przede wszystkim kojarzona jako blond seksbomba, która była ulubioną dziewczyną z okładki...

@sylwia923 @sylwia923

Pozostałe recenzje @asiaczytasia

Do grobowej deski
Przyjaźń do grobowej deski

Mówi się o miłości do grobowej deski, ale w przypadku „Trylogii funeralnej” Moniki Wawrzyńskiej chyba powinnyśmy zamienić miłość na przyjaźń. Jagnę, Martę i Magdę połącz...

Recenzja książki Do grobowej deski
Alraune. Historia pewnej żyjącej istoty
Mroczna, perwersyjna, niesamowita

„Odpowiadała za szczęście podczas procesów i wojny, była amuletem strzegącym przed czarami i przyciągała mnóstwo pieniędzy do domu. Powodowała też, że ten kto ją posiada...

Recenzja książki Alraune. Historia pewnej żyjącej istoty

Nowe recenzje

Drewniany aniołek
Przewodnik po Gdańsku czy powieść świąteczna?
@Szarym.okiem:

Mam z tą książką ogromny problem. Bo z jednej strony to była całkiem niezła historia, a z drugiej mocno okrojona z emoc...

Recenzja książki Drewniany aniołek
Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall
Dobre!
@daria.ilove...:

"To za trudne, rozpoznać znaczenie tego wszystkiego, życie, umieranie i pozwolenie na śmierć – łaska czy kara, egoizm c...

Recenzja książki Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall
Glennkill. Sprawiedliwość owiec
Owce?
@daria.ilove...:

Owce po śmierci swojego pasterza decydują się odkryć kto przyczynił się do jego śmierci. Czy uda się odkryć mordercę?...

Recenzja książki Glennkill. Sprawiedliwość owiec
© 2007 - 2024 nakanapie.pl