Dziesięć lat zesłania na Sachalinie nie pozostało obojętnym dla dalszych losów Bronisława Piłsudskiego. Pobyt na wyspach Sachalinie i Hokkaido to nie tylko odbywanie kary, ale kilkuletnie dowolne zamieszkanie wioski Ai. Nawet gdy wrócił na kontynent do Europy przez Stany Zjednoczone, wyspa wciąż w nim tkwiła.
Bronisław Piłsudski urodził się w październiku 1866 roku w Zułowie. To on opiekował się młodszym rodzeństwem, to zawsze ten bardziej rozsądny. Uwikłany w zamach na cesarza został skazany na karę śmierci, zamienioną na 15 lat katorgi i zesłany na wyspę Sachalin. Wyspa i kultura oczarowała go od pierwszych chwil.
Dobrze, że powstają takie książki jak „Akan. Powieść o Bronisławie Piłsudskim” Pawła Goźlińskiego. Dzięki temu w przystępny sposób można poznać losy i dzieje postaci historycznej. „Akan” to powieść fabularyzowana bazująca na prawdziwych wydarzeniach i opracowaniach historycznych. Postać starszego z braci Piłsudskich nie jest znana Polakom, choć pewnie większość kojarzy przynajmniej z nazwiska Józefa. W Japonii postawiono mu pomnik i umieszczono w szkolnym podręczniku. W Rosji powstał instytut jego imienia, ba! Nawet Rosjanie przywłaszczają go sobie jako dobro narodowe. Tymczasem w Polsce znany pewnie wąskiemu tematycznie gronu, poświecono mu znaczek i monetę. Trzeba wiedzieć, że jego dorobkiem są słowniki, w których przetłumaczył ponad 10 tys. słów z
języka ainu, 6 tys. z
języka gilackiego oraz 2 tys. z
języka orockiego i języka Mangunów. Dodatkowo opatrzył je bogatymi opisami kultury i obyczajów, przemycił podania i legendy oraz wykonał ok. 300 fotografii, na których utrwalał typy mieszkających na Sachalinie i Hokkaido.
Powieść „Akan” jest świetną przygodą dla takiego ignoranta historycznego jak ja. Wstyd się przyznać ale w zamierzchłych czasach kończyłam w liceum profil humanistyczny i zdawałam maturę z historii. Jakoś tak się złożyło, że profesor nie oczarował mnie przedmiotem i z tą historią zawsze na bakier. Może gdyby ówczesne podręczniki pisane były w taki sposób jak „Akan” nauka byłaby przyjemniejsza a i więcej faktów zostałoby ze mną na dłużej. Mam świadomość, że prawda historyczna przeplata się tu z fikcją literacką. Czego tu nie ma! Jest trochę przygody, duże sensacji a nawet zdarzają się wątki romantyczne. Niektóre fragmenty przykuwają uwagę na dłużej, wywołują szybsze bicie serca i wypieki na twarzy. Przez większość stron Goźliński czaruje słowem. Owszem, w tej obszernej powieści są i takie fragmenty, które czyta się z mniejszą przyjemnością, ale całość jest naprawdę świetna w odbiorze. W powieści nie ma chronologii, więc trzeba uważnie czytać żeby poskładać historię jako całość. Sporo jest postaci więc i tu trzeba uważać, bo łatwo pogubić się kto jest kim. W „Akanie” nie znajdziecie przypisów – całość ma formę powieści więc jedynie bazuje na biografii, tekstach Piłsudskiego, listach i innych naukowych opracowaniach.
Trochę zabrakło mi klimatu Sachalina. Goźliński zabiera nas na Daleki Wschód, ale wyspę oglądamy oczami Piłsudskiego. Za mało tu hipnozy i uwodzenia tamtych zwyczajów czy obrzędów. Akurat te fragmenty czytało się najlepiej, a już po lekturze mam wrażenie że to nie one przeważają w książce.
„Ta wyspa cała jest bluźnierstwem. Jeśli stworzył ją jakiś bóg, to strach się do niego modlić”
Książkę polecam miłośnikom historii, etnografii i antropologii, pamiętników i dzienników, ale także fanom biografii i powieści. Tu każdy znajdzie coś dla siebie. Świetny warsztat autora, całość dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Tytaniczna praca Goźlińskiego ze źródłami historycznymi przyniosła olbrzymi efekt. „Akan” wychodzi poza schematy, a broni się przede wszystkim autentycznością.