„I nagle zrozumiałem: istnieje absolutne zepsucie, czysta perwersja, rozgrzana do białości na własnych ruinach, która odbudowuje się po potępieniu”.
Ta niedługa opowieść zostanie ze mną na długo. Czasem zastanawiam się, dlaczego wciąż to sobie robię, że sięgam po tak smutne historie. Ale uważam, że chociaż tyle jesteśmy winni minionym pokoleniom – by wiedzieć i pamiętać o tym co się działo, i do czego zdolny jest człowiek zarażony nienawiścią.
Autor zabiera nas do Szwajcarii, której udało zachować się neutralność i nie być wciągniętą w szaleństwo 2 Wojny Światowej. Tak przynajmniej powszechnie sądzimy, ignorując poniekąd fakt licznych (głównie alianckich) nalotów, które dotknęły ten kraj (w latach wojny ogłoszono tam ponad 7 tysięcy alarmów lotniczych). Czy otoczona zewsząd nazistami Szwajcaria mogła być faktycznie w pełni neutralna? Czysta logika podpowiada nam, że nie. Na jej terytorium żyło wielu sympatyków Hitlera, którzy wierzyli w zwycięstwo III Rzeszy i ostateczne rozwiązanie. Jasques Chessex wychowywał się w jednym z pięknych szwajcarskich miasteczek, które haniebnie zapisało się w historii.
Propaganda nazistowska oddziaływała na umysły „pokrzywdzonych” ludzi, nie zważając na granice. Również wielu szwajcarów niosło na swoich barkach ciężar wojny, do której oficjalnie nie przystąpili. Nie było jednak pracy, wystarczającej ilości odpowiedniej jakości pożywienia, brakowało podstawowych dóbr, a kolejne interesy upadały pogrążając wielu w rozpaczy i skrajnej biedzie. Nic dziwnego, że szukano winnych, i chętnie słuchano tych, którzy wskazywali palcami konkretne odpowiedzi. Wielu bolało to, że Żydzi zdawali się być odporni na dotykający wszystkich kryzys. Taki obraz rysuje Jacques Chessex, kreśląc sylwetki tych, w których sercach sączący się jad nienawiści trafił na podatny grunt i zaowocował knuciem zbrodni.
PLUGAWA HISTORIA
Z przerażeniem i wielkim smutkiem czytałem o tym, że mózgiem szwajcarskiej komórki nazistów został jeden z pastorów, który zamiast karmić ludzi Słowem Bożym, sam spijał każde słowo z ust Hitlera. Kilku zdeprawowanych szaleńców szybko uwierzyło w to, że w szybkim czasie osiągną sławę, pozycję i bogactwo, gdy tylko Niemcy wkroczą do Szwajcarii. Chcąc być docenionymi, planują na kilka dni przed urodzinami Hitlera morderstwo na żydzie, który zawinił im jedynie tym, że jest (bogatym) żydem.
„Pastor Lugrin będzie namawiać Ischego i jego młodych nazistowskich towarzyszy do działania. Wszystko jest gotowe, banda może już dać całej Szwajcarii przykład, jak należy obchodzić się z pasożytującymi na jej terytorium Żydami. Trzeba teraz tylko bezzwłocznie wybrać jakiegoś Żyda, odpowiedniego reprezentanta plugawego żydostwa, i z hukiem go zlikwidować. Przestroga i groźba. Będziemy czyścić. Oczyszczać. Żeby przyspieszyć ostateczne rozwiązanie. Sieg Heil!”
Książka jest pełna napięcia. Od pierwszej strony wiemy, że wszystko zmierza w złym kierunku i nie skończy się dobrze. Opis samego morderstwa jest przejmujący i obrzydliwie dokładny, obfitujący w szczegóły ujawnione przez zabójców w trakcie procesu. Czytając ten rozdziała przypomniałem sobie jak fizycznie niedobrze robiło mi się w trakcie lektury „Wybornego trupa” Augustiny Bazterrici. Ta okropna, niepotrzebna i drastyczna egzekucja odbyła się „dla przykładu”. Arthura Blocha zabito tylko dlatego, że był żydem. Nie znał swoich oprawców. Został podstępem zwabiony do stodoły, ogłuszony, a następnie poćwiartowany – ponieważ propaganda zasiała w kilku sercach przekonanie, że to właśnie naród żydowski winny jest kryzysu gospodarczego i bezrobocia. Ciężko w to uwierzyć, ale to książka, która opisuje prawdziwą historię. Plugawą historię, która nigdy nie powinna się wydarzyć:
„Opowiadam plugawą historię i wstydzę się za każde napisane słowo. Wstydzę się przytaczać rozmowy, słowa, nadawać ton, opisywać czyny, które nie są moimi, lecz które, bez mojej woli, takimi się stają w trakcie pisania. Vladimir Jankelevitch twierdzi, że współudział jest czymś podstępnym i że przywoływanie jakichkolwiek antysemickich wypowiedzi lub wyśmiewanie się z nich, karykaturowanie czy wykorzystywanie w sztuce są już, same w sobie, przedsięwzięciem niedopuszczalnym. I ma rację. Lecz i ja się nie mylę, ja, urodzony w Payerne, gdzie spędziłem moje dzieciństwo, kiedy dociekam okoliczności wydarzeń, które nieustannie zatruwały moje wspomnienia, utrzymując we mnie, od tamtej pory, niedorzeczne poczucie winy.”
POTĘŻNY ŁADUNEK EMOCJI
Ta książka to ważny fragment układanki do głębszego zrozumienia wichrów, które targały Europą w latach wojny. To ważne świadectwo prawdy historycznej i próba rozliczenia się z niechlubną przeszłością. Niestety trzeba tu nadmienić, że nie wszyscy są gotowi mierzyć się z niełatwą prawdą. Autor spotkał się z powodu tej publikacji z ostracyzmem nawet w rodzinnym mieście. Przypomina mi to dyskusję jaka rozgorzała w Polsce po premierze „Pokłosia” w 2012 roku. Niektórzy wyżej cenią swoją wersję patriotyzmu od prawdy historycznej.
Cieszę się jednak, że nie zważając na konsekwencje Jacques Chessex zdecydował się na to rozliczenie. W tym roku ukazało się polskie tłumaczenie i zachęcam Was, żeby po nie sięgnąć. To niewielka książka, którą można by sklasyfikować jako dłuższe opowiadanie. To raptem 68 stron, ale o potężnym ładunku emocjonalnym, który wymagał będzie wiele czasu na spokojne przetrawienie w Waszych duszach. Należy czytać tego typu lektury. Uważam, że o takich książkach należałoby dyskutować na lekcjach w naszych szkołach, czy to na języku polskim, czy choćby na historii. Choć ciężko mi się uśmiechać po przeczytaniu tej pozycji, to jednak cieszę się, że na nią trafiłem.
Książka opowiada o śmierci Arthura Blocha, handlarza bydłem z Berna, który został zamordowany w 1942 roku przez szwajcarskich zwolenników nazizmu. Nie dlatego, że czymś zawinił – nawet nie znał swoic...
Książka opowiada o śmierci Arthura Blocha, handlarza bydłem z Berna, który został zamordowany w 1942 roku przez szwajcarskich zwolenników nazizmu. Nie dlatego, że czymś zawinił – nawet nie znał swoic...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @atypowy
Nie ma niczego nowego pod słońcem…
"Niewidzialni mordercy" autorstwa Anny Trojanowskiej to zgrabnie napisana podróż przez różne okresy i rodzaje epidemii, które ukształtowały historię ludzkości. Autorka p...
Jak syberyjskie striptizerki mogą pomóc nam w przemawianiu?
Bardzo zależało mi na tej książce, ponieważ zdarza mi się przemawiać publicznie. Spędziłem z nią sporo czasu i wiem, że poświęcę jej jeszcze wiele godzin w przyszłości. ...