„Zmyślona” to już trzecia część przygód młodej pani weterynarz – Patrycji Marynowskiej. Szczęśliwa, u boku przystojnego męża stworzyła wymarzony dom w jeszcze bardziej wymarzonej Chatce Wiedźmy. Poczekajka miała być bezpieczną przystanią, w której wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie…
Ukochana przez czytelników Patrycja schodzi tutaj na dalszy plan. Ku mojemu początkowemu rozczarowaniu nie było mowy o zamojskim zoo, o legwanach odgryzających opuszki palców, o żółwiach, nie było również Dyrektora, Plamy, a nawet samej Poczekajki – bynajmniej nie tyle, ile w poprzednich częściach. W „Zmyślonej” prym wiedzie Patryk – przybrany brat dobrze znanej czytelnikowi Hanki. Młody leśniczy żyje spokojnie w cichej, odizolowanej od ciekawskich spojrzeń chatce w Zmyślonej.
„Z ganku wchodziło się wprost do kuchnio-jadalni o ścianach obitych od podłogi po sufit pociemniałą ze starości boazerią. Belki sufitu zdawały się jeszcze starsze, dywan zaścielający sosnową podłogę również. Na ścianach zamiast trofeów, jakich można się było spodziewać po leśniczym, wisiały najpiękniejsze fotografie zwierząt, jakie cała trójka kiedykolwiek widziała.”
W jego dotychczas statecznym życiu, w którym rządzi rutyna niespodziewanie pojawia się „cholernie głodna rodzina” składająca się z dziesięcioletniego Adasia, jego siostry - sześcioletniej Lusi oraz opiekunki dzieci – Dominiki, zwanej po prostu Nisią. Są to adoptowane dzieci Hanki, która wysłała je pod opiekę bratu, aby sama uporać się z problemami małżeńskimi (W końcu nie od teraz wiemy, że gdzie Gabriel, tam problemy). Mimo że życie Patryka zostaje przewrócone do góry nogami, jest on szczęśliwy, przywiązuje się do małych diablątek i zgodnie z prośbą Hani, stara się jak może obronić ich przed ojcem. I tak oto leśniczy zostaje wplątany w losy znanych nam już bohaterów, dzięki czemu zostaje z nami aż do ostatniej strony.
Jednak „Zmyślona” posiada jeszcze drugi wątek – przepełniony smutkiem, goryczą, nienawiścią, rozpaczą, zdradą, a nawet i śmiercią. Wszystkie te nieszczęścia spadają na naszą kochaną Pipisę, co dla czytelnika wydaje się być tak bardzo niesprawiedliwe, iż ma on ochotę rzucić książką o ścianę i więcej do niej nie wrócić. Ale przecież nie można pozostać obojętnym na losy właśnie TEJ bohaterki, więc chcąc, nie chcąc książka wraca w nasze ręce i ze łzami w oczach oczekujemy happy endu…
W tej części serce czytelnika podbijają dzieciaki. Adaś i Lusia to niezwykle barwne postacie, mimo młodego wieku nieprzeciętnie inteligentni, a przy tym tak zabawni, że niekiedy można uśmiać się do łez.
„Luśka nie umieraj. – Adaś patrzył przerażonym wzrokiem na niemal przezroczystą twarzyczkę dziewczynki. – Mówię do ciebie ‘idiotko’, ale to z miłości. Jak chcesz, nie będę…
- Mów, mów – odparła mała zbolałym głosem – bo nie będę mogła nazywać cię ‘głupkiem’. A to też z miłości…”
Ich zwariowane pomysły, dialogi pełne uroczej złośliwości, chrzest Marilyn Monroe (tego wam nie zdradzę do końca, co by nie psuć zabawy!), strojenie krowy na randkę z bykiem i wiele innych niesamowitych historii wypełniają ogromną część książki, co według mnie jest jej największym plusem. Nie ukrywam, że właśnie te fragmenty czytało mi się najprzyjemniej.
Ogromnym zaskoczeniem dla czytelnika są zmiany jakie zachodzą w Poczekajce. Ten tętniący niegdyś życiem dom, wypełniony wzajemną miłością i nieopisanym szczęściem („A wszyscy tak im właśnie szczęścia zazdrościli…”), zamienia się w miejsce smutku, rozpaczy i wzajemnych oskarżeń. Ta część wzbudza ogromne emocje i rodzi wątpliwości, czy tu jeszcze możliwe jest - typowe dla twórczości pani Kasi - szczęśliwe zakończenie?
W moim odczuciu „Zmyślona” różni się od swoich poprzedniczek. Poza przyjemnością czytania, śmiechem i klasyfikowaniem bohaterów na dobrych i złych traktuje o czymś więcej. Pomiędzy śmiechem dziecka, przyspieszonymi uderzeniami serca, zapachem lasu i wiejską sielanką, znajdziemy kilka słów prawdy o tym, jak destrukcyjna jest nienawiść, zawiść i zazdrość. Jak niegdyś bliskie sobie osoby, targane tymi uczuciami, potrafią zranić. A na końcu cierpią dzieci, tak to w życiu najczęściej bywa. Ale w końcu jest to też opowieść o sile przyjaźni, o tym jak jedno słowo, jeden niepozorny gest mogą uratować życie. Bo przyjaźń to coś, o co warto walczyć, mimo wyrzeczeń i poświęcenia jakie czasem trzeba ponieść.
Książka jest w stu procentach godna polecenia, jednak moim zdaniem konieczna jest znajomość poprzednich części. Dlatego jeśli znasz już Patrycję, Łukasza, Hankę i Gabriela to najwyższy czas poznać również Patryka i Nisię, a przede wszystkim Adasia, Lusię i Anielkę. Mogę zagwarantować, że z dzieciakami spędzisz chwile pełne uśmiechu, ale nie zabraknie tu również łez…