Na ile sposobów można opisać to samo zdarzenie? Na co powinniśmy kłaść nacisk opowiadając o czymś? Czy powinniśmy to robić w pierwszej osobie? A może nie? Może chcemy uwypuklić to, co zobaczyliśmy? Albo to co usłyszeliśmy? Czy ważne są dla nas zapachy? Czy wrażenia dotykowe? A może w ogóle chcielibyśmy się zabawić formą i opowiedzieć historię za pomocą wiadomości tekstowych? Albo czy nie wolelibyśmy stworzyć dla naszej opowieści bajkowego klimatu? Albo futurystycznego? Czy ważne są nasze uczucia, kiedy o czymś opowiadamy? A w ogóle to jak będzie wyglądało to samo zdarzenie omówione przez inną osobę? Które punkty będą wspólne? Czy między takimi dwoma historiami będzie dużo różnic?
Zainspirowana ,,Ćwiczeniami stylistycznymi'' Queneau książeczka ,,30 znikających trampolin'' jest bardzo ciekawą pozycją. Przede wszystkim unaocznia odbiorcom (a więc głównie dzieciom w przedziale wiekowym 7-12 lat) różnice występujące w postrzeganiu tego samego zdarzenia. Bo czym innym jest usłyszeć - gdzieś, kiedyś, od kogoś - że różni ludzie w różny sposób widzą świat, a czym innym jest o tym przeczytać i niejako znaleźć się w ten sposób w skórze tej drugiej osoby. Pod tym względem literatura jest naprawdę wspaniałym medium.
Czym innym jest słuchać o tym, że mówienie o czymś (może to być pająk), że jest straszne i przerażające, i okropne, i jadowite, wpływa źle na nasz stan psychiczny, bo w pewnym momencie faktycznie taki biedny nasosznik zacznie nam sen z powiek spędzać, a czym innym jest przeczytanie opisu tego samego zdarzenia w typowo kontrastowym zestawieniu optymizm-pesymizm. Dzięki takiemu zabiegowi kompozycyjnemu bez trudu i większego wysiłku jesteśmy w stanie zrozumieć jak dalece nasz nastrój i słownictwo, którego używamy kształtują nasz świat.
,,30 znikających trampolin'', wykorzystane we właściwy sposób, będzie stanowiło wspaniałą pomoc dydaktyczną. Pozwoli dzieciom udzielić odpowiedzi na większość z pytań, które pojawiły się w pierwszym akapicie. Pozwoli im zdecydować, w jaki sposób chcą opisać czy opowiedzieć konkretne zdarzenie. Pozwoli im zrozumieć różnice, które pojawiają się w kolejnych wersjach Zagadki Znikającej Trampoliny i przede wszystkim pozwoli na zrozumienie tego, dlaczego te odmienności się pojawiły i skąd się właściwie wzięły.
To również całkiem dobry wstęp do rozmowy na temat empatii, postrzegania świata i potrzeby ciągłego rozszerzania zasobu leksykalnego.
Niestety, nie cała książka jest warta polecenia. W kontekście ćwiczeń stylistycznych nie bardzo rozumiem powód dla którego autorka postanowiła stworzyć rozdział 16 (niegramatycznie/nieortograficznie) w którym roiło się od błędów i rozdział 24 (bez ładu i składu) w którym szyk w zdaniu był tak koszmarnie pomieszany, że do tej pory wzdrygam się na wspomnienie tej ,,przygody''. To znaczy, podejrzewam, że miało to być w pewien sposób ,,zabawne'' albo, że chodziło o to, żeby z założenia popełnić wszystkie możliwe dostępne błędy, ale... ale uważam, że nie powinno dawać się tych fragmentów do czytania dzieciom w wieku w którym problemy z ortografią i niewyrobiony styl są jeszcze dość powszechną przypadłością. Bo w ten sposób możemy utrwalać złe skłonności, zamiast wzmacniać dobre.
Były również w trakcie lektury momenty w których wydawało mi się, że autorka nie ma pomysłu na kolejną odsłonę tej samej opowieści i że już tak trochę na siłę, z przymusem tworzy następny wariant.
Ostatecznie jednak, wszystko zależy od nas i od tego w jaki sposób omówimy z dzieciakami pracę Doroty Kassjanowicz.
*Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl