To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Eweliny Mantyckiej. Na chęć sięgnięcia po książkę niewątpliwie wpłynął bardzo intrygujący tytuł i wspomniany w opisie książki wątek Syberii, który natychmiast przemówił do czułej strony mojego czytelniczego serca. Z wielką ciekawością zabrałam się za czytanie. Fabuła powieści toczy się dwutorowo. Mamy czasy współczesne i wspomnienia z okresu drugiej wojny światowej i Syberii. Nie będę ukrywała, że to właśnie te fragmenty, w których cofamy się w książce w odległe czasy z przeszłości zainteresowały mnie najbardziej i głęboko poruszyły.
Współcześnie poznajemy Januarego, który w trakcie misji w Ukrainie traci wzrok. Mężczyźnie trudno pogodzić się z tą sytuacją. Nie wie, jak będzie dalej żył. Czy kolejna operacja zakończy się powodzeniem czy może jednak całkowite odzyskanie wzroku będzie już tylko marzeniem. Swoją frustrację i żal wyładowuje na rodzinie i bliskich. Wyraźnie zaznacza, że potrafi sam sobie radzić i nie potrzebuje niczyjej pomocy. W rzeczywistości jest nieco inaczej. Z racji tego, wojsko wysyła do niego pielęgniarkę – Ludkę, która ma mu pomóc w codziennej egzystencji. Pierwsze spotkanie tej dwójki nie wypada zbyt optymistycznie. January traktuje Ludkę z lekceważeniem i odsyła ją tam, skąd przybyła. Jednak życie lubi zaskakiwać. Okazuje się, że pomoc pielęgniarki jednak jest bohaterowi potrzebna. Wyjeżdżają wspólnie na Dolny Śląsk aby wziąć udział w pogrzebie Marty – kuzynki Januarego, która napisała książkę o ich rodzinie i jej przeszłości. Podróż ta rozpoczyna wędrówkę w tajemniczą przeszłość rodziny Zatorskich. Odkrywanie sekretów i wyjaśnienie spraw, które wymagają wyjścia na światło dzienne. W czasie współpracy między Ludką a Januarym zaczyna się rodzić uczucie. Czy tajemnice, które zaczną wychodzić na jaw i nieposkromione temperamenty obojga, pozwolą im, na to aby ta miłość w pełni rozkwitła?
Z Januarym i Ludką nie jest mi po drodze. Irytowali mnie oboje. Inaczej rzecz się ma z panem Stasiem, dziadkiem Januarego. Wzruszał mnie, chwilami bawił, a jego historia zaostrzyła mój czytelniczy apetyt na sięgnięcie po kolejny tom serii.
„A kiedy nadejdzie dzień” to powieść pełna rodzinnych perypetii i tajemnic. Przeważa tu zdecydowanie wątek współczesny, warstwy historycznej jest stosunkowo niewiele, a w moim odczuciu to właśnie ona najbardziej działa na uczucia i emocje. Fragmenty wspominające o wysiedleniu ze swojego domu i wywiezieniu na Sybir, tamtejsze dramatyczne warunki, próby radzenia sobie z nimi i tajemnice jakie skrywa rodzina poruszają głęboko. Uświadamiają jak bardzo trudna przeszłość ma wpływ na teraźniejszość. Jak duchy przeszłości mogą przemawiać jeszcze do nas współczesnych.
Warto dodać, że Ewelina Mantycka pisząc tę książkę w ciekawy sposób połączyła ze sobą kilka gatunków literackich. W warstwę obyczajową i historyczną zmyślnie wplotła wątek sensacyjny. Każdy z czytelników sięgając po tę książkę znajdzie w niej coś dla siebie.