Obserwują nas, a my się im zwierzamy. Znają najskrytsze tajemnice. Praca to ich powołanie, rozrywka, dobry zarobek, a także przekleństwo.
Nigdy nie pracowałam jako kelnerka i doskonale wiem, że się do tego nie nadaję. Chociaż mogłabym udawać uśmiech, w duszy przeklinając tę czy inną osobę, to nie byłabym w stanie donieść zamówienia. Wystarczy, że niosąc kubek z kakao do sypialni, oblałam całą ścianę. Przez długi czas moja śnieżnobiała sypialnia wyróżniała się brązową plamą. Dlatego zawsze ich podziwiam, jak niosą kilka dań naraz i potrafią utrzymać równowagę.
Mówi się, że jak ktoś podpadnie kelnerowi, to ten napluje mu do jedzenia. Rozmówcy Justyny Pobiedzińskiej zaprzeczają takim praktykom. Aczkolwiek był pewien kelner, który zamoczył w winie swoje genitalia, a następnie podał trunek gościowi… Często o kelnerach mówi się bardzo negatywnie i traktuje się ich z góry. Mają w końcu „służyć”, a po aferze taśmowej, trudno już o zaufanie. W „Napiwku nie będzie”
wydawnictwa Agora można przyjrzeć się bliżej ich pracy i zrozumieć, na czym ten fach polega. Poznajemy pracę kelnerów, kelnerek, barmanek i barmanów, a także samych właścicieli restauracji, ich bolączki, nadzieje, a także motywacje. Te opowieści naprawdę wciągają i uczą patrzeć z nieco innej perspektywy niż robimy to na co dzień.
Zaczynamy od zamierzchłych czasów, gdy restauracja była miejscem naprawdę prestiżowym, a kelner musiał opanować swoją sztukę do perfekcji. Z tych nostalgicznych czasów, autorka zabiera nas w podróż przez kolejne dziesięciolecia, w czasie których styl chodzenia do restauracji, gust gości i ich zachowanie ulegały zmianie. Kiedyś ceniono dobry serwis, a ludzie spotykali się, by ze sobą rozmawiać i po prostu być. Teraz każdy gość ma swój telefon komórkowy, dziecku stawia się przed nosem tablet, żeby siedziało cicho, a za nastolatka matka musi złożyć zamówienie, bo sam nie potrafi. Ot, smutny obraz naszej współczesności. Poznajemy naprawdę bardzo różne osobowości – w tym także kelnerów werbowanych jako OZI. Bardzo spodobał mi się opis cech ujemnych jednego z nich, zawarty w służbowych dokumentach: „Nie dosłyszy na lewe ucho. Nałogów nie ujawnia”.
Nikt nie ukrywa, że w tym zawodzie niezwykle ważne są pieniądze. Można zarobić szybko i całkiem sporo. Wprawdzie pensja nigdy nie jest zbyt duża, ale napiwki wszystko nadrabiają (o ile oczywiście są). Problemem jest jednak to, by myśleć o przyszłości i odłożyć to, co uda się zarobić. Jeden z bohaterów książki przyznaje, że nie był w stanie tego zrobić i wszystko wydawał na bieżąco, bo przecież jutro znowu sporo zarobi. Jeszcze bardziej niebezpieczny jest nałóg, który jest niejako wpisany w ten zawód. Alkohol jest na wyciągnięcie ręki, praca wymagająca, po kilkanaście godzin. A gdy jest się barmanem, pokusa staje się jeszcze większa. W książce poznajemy też barmankę pracującą w klubie go-go. Opowiada o policyjnych nalotach, bójkach, awanturach i prawdziwym niebezpieczeństwie, a także o obrzydliwej rzeczywistości – zdradach, dewiacjach, zakłamaniu.
Właśnie tymi trzeba słowami opisałabym książkę „Napiwku nie będzie”. Opowieści są naprawdę bardzo ciekawe, bohaterowie odsłaniają przed czytelnikiem kulisy swojej pracy i opowiadają o samych sobie. Zdarza się, że odchodzą z pracy, z różnych przyczyn. Czasami jest zabawnie i nostalgicznie, ale bywa i przerażająco. Dzięki tej książce można poznać nie tylko tę kolorową stronę tęczy, wypełnioną sowitymi napiwkami i fantazyjnymi drinkami, ale też przejść na drugą stronę, po której panuje mrok i trzeba uważać na każdy swój krok. Właśnie w ten sposób kelnerzy lawirują w swojej pracy, a muszą jeszcze zachować równowagę.
Polecam lekturę! Smacznego książkoholicy!