99 ofiar Tytusa Mayera recenzja

"Bydlak z Chełma" - tak autor niniejszego kryminału o pseudonimie Marcel Moss nazywa tytułowego bohatera książki.
Czy faktycznie pozbawił życia 99 ofiar?
Tego próbuje się dowiedzieć była prezenterka - Julia Karpiel, która aktualnie pragnie wznowić swoją karierę zawodową i wydać biografię Tytusa Mayera. Aby to zrobić musi jednak uzyskać zgodę zbrodniarza, zdobyć jego zaufanie i jedynie...słuchać jego opowieści.
Dziewczyna pasjonuje się dokonaniami Mayera i chce aby prawda ujrzała światło dzienne. Jednak, gdy z wielkim zainteresowaniem przysłuchuje się opowiadanym przez zabójcę historiom, zaczyna się zastanawiać kto faktycznie pełnił w nich rolę oprawcy.

Razem przemierzają przez trudne i zagmatwane rozmowy, Tytus wskazuje wątki, o których nawet prasa nie miała dotychczas pojęcia. Wszystko finalnie układa się w jedną całość, ale Karpiel ma pewne wątpliwości, które tylko zwiększają jej dociekliwość. Powstaje ciąg pytań, na które bohater stara się jak najskrupulatniej odpowiadać, zmierzając do tego, że dopuścił się on nieludzkich czynów i wymierzona mu kara była w zupełności słuszna. Ale czy rzeczywiście tak było?
Dziennikarka odkrywa, że sam Tytus nie miał łatwego życia i przysłuchując się jego historiom w pewnych momentach odwraca wzrok. Niektóre zachowania, których doświadczył bohater - nigdy nie powinny mieć miejsca. Jednak czy działał on w odwecie i usprawiedliwiał swoje czyny kosztem karygodnych działań przez które przeszedł?

Początkowo nie byłam dobrze nastawiona do kryminału w formie wywiadu. Jednakże, w tej materii myślę, że autor sprostał postawionym wymaganiom. Cała fabuła była precyzyjnie nakreślona a postacie ujęte wraz ze wszelkimi detalami. Co do tego nie można było mieć jakichkolwiek zarzutów. Oczywiście słownictwo dość wyraziste, a niektóre sceny brutalne, ale przecież tego wymagamy sięgając po książkę z tego gatunku. Zważając na to, że jest to moje pierwsze spotkanie z autorem, nie wiem czego spodziewać się po jego dalszej twórczości, a z tego co widzę dorobek ma już dość pokaźny. Jednakże zakończenie książki trochę mnie zmyliło i pozostawiło delikatny niedosyt, a także sprawiło, że nie tak sobie wyobrażałam finałowy moment, w którym odkryjemy całą prawdę o przedstawionym nam seryjnym mordercy.

Niemniej jednak lektura bardzo udana, a przede wszystkim wciągająca i na swój sposób nieodkładalna. Myślę, że spodoba się czytelnikom, którzy preferują w codziennym życiu delikatny dreszczyk emocji. Polecam!