Penelope Ward to jedna z autorek, które czytam w ciemno, choć przyznam, że przeczytałam kilka niepochlebnych opinii na temat tej nowości i byłam ostrożnie nastawiona do historii Jace'a i Farrah. Czy słusznie? Absolutnie! 😊
"The crush. Zanim nas przyłapią" to kolejny świetny romans w wykonaniu autorki i wciągnął mnie na tyle, że przeczytałam go za jednym razem. 😁
Jest to opowieść o zakazanym (jakżeby inaczej😉) związku pomiędzy dziewczyną i najlepszym przyjacielem jej brata.
Farrah żywi uczucia do Jace'a od bardzo młodego wieku, a kiedy ten wyjeżdża na studia, łamie to jej serce. Po kilku latach oraz tragicznym zdarzeniu z życia całej trójki, chłopak wraca do miasta i zamieszkuje razem z rodzeństwem, aby trochę odciążyć finansowo osieroconą dwójkę.
Mieszkanie pod jednym dachem sprzyja rozwojowi uczuć, zwłaszcza że Farrah wyrosła na piękną kobietę i wcale nie ukrywa, że Jace nadal jest obiektem jej westchnień.
Oboje wiedzą jednak jedno- Nathan nie może się o niczym dowiedzieć.
Wkrótce Jace ponownie wyjedzie, więc ich związek nie ma szans na przetrwanie, a jeśli dodamy do tego niestałość w uczuciach chłopaka i pewne tajemnice, otrzymamy naprawdę słaby plan na przyszłość.
Jesteście ciekawi, jak potoczą się ich sprawy? No cóż, łatwo nie będzie! 😉
Przede wszystkim muszę nadmienić, że uwielbiam romanse z podobnymi wątkami. Ale nawet mimo tego, zdarzyło mi się kilka razy zawieść na tzw. pewniaku. 😉 Tutaj jednak jestem bardzo zadowolona z tego, jak potoczyła się fabuła i jak była napisana.
Największym plusem tej książki jest oszałamiająca chemia między bohaterami. Przysięgam, że chwilami miałam ciarki, na przemian ze łzami w oczach oraz uśmiechem na twarzy, bo i humoru tu nie zabrakło. 😉
Nie wiem czy to slow, czy fast burn, ale zdecydowanie burn! 😁
Jeśli już przy temperaturze jesteśmy, to termometr kilka razy wskazywał na gorączkę, chociaż nie zawsze jej przebieg mi się podobał. 🫠 Być może to wina tłumaczenia, ale niektóre dialogi trochę kulały i wywoływały ciarki żenady, a nie podniecenia, ale takich momentów było mało i zdaję sobie sprawę, że to wynika raczej z indywidualnych gustów czytelnika, a nie jakiegoś ogólnego kanonu.😁
Co do kreacji bohaterów, naprawdę nie ma się czego uczepić. Farrah to świetna, młoda kobieta i być może nieco zbyt zaślepiona miłością, ale nadal fajna.
Jace również okazał się interesującym mężczyzną (jeśli przymkniemy oko na jego miłosne podboje), opiekuńczym, lojalnym i posiadającym ogromne serducho. Nawet Nathan, chociaż grał tu rolę głównej przeszkody na drodze do miłości, wzbudził we mnie niemal same pozytywne uczucia. Zwłaszcza pod koniec. 😊
Lubię, kiedy poznajemy szerszy kontekst danych relacji, a tutaj autorka prowadzi nas przez właściwie kilka lat życia bohaterów, zahaczając o przeszłość i przyszłość, co pozwala na głębsze zrozumienie postępowania i charakterów postaci.
Poza dobrym romansem, czeka Was tu również wiele bolesnych momentów, wiele zdarzeń i słów skłaniających do refleksji i wiele nauk, z których możecie skorzystać.
To była piękna podróż i przygoda i z czystym sumieniem Wam ją polecam. 🥰
8/10❤️