7 razy dziś recenzja

"Zabawne, jak toczy się życie."

Nikt nie zna dnia ani godziny swojej śmierci. Nikt nie wie, w jakim momencie to się może wydarzyć. Zastanawiałeś się kiedyś, co by było gdybyś umarł właśnie dzisiaj? Byłbyś zadowolony z tego dnia? Byłbyś zadowolony ze swojego życia i z tego, jakim jesteś człowiekiem? Na pewno chciałbyś, aby zapamiętano cię z jak najlepszej strony. Chciałbyś być miło wspominany. Każdy by chciał. Zapewne pewnych decyzji żałowałbyś i chciałbyś coś zmienić w swoim życiu.

Podobno w chwili śmierci całe życie miga przed oczami. Nie było tak jednak w przypadku osiemnastoletniej Samanthy Kingston, głównej bohaterki. Sam niczego nie brakuje. Jest ładna, w szkole jest popularna i lubiana, ma wspaniałe przyjaciółki na które zawsze może liczyć i przystojnego chłopaka. Jej jedyne zmartwienie 12 lutego to liczba otrzymanych róż z okazji Dnia Kupidyna. Do czasu. W deszczowy wieczór po imprezie Sam ginie w wypadku samochodowym. I dzieje się coś niemożliwego. Następnego dnia budzi się we własnym łóżku. Problem w tym, że znów jest 12 lutego.

Samantha zmuszona jest do przeżywania w kółko tego samego dnia. Podstawowe pytanie brzmi: dlaczego tak się stało? Na początku główna bohaterka nie przypadła mi do gustu. Tak samo jak jej przyjaciółki. Były płytkie i puste, liczyła się dla nich tylko popularność. Nie skupiały się na prawdziwym znaczeniu przyjaźni. Ale o to właśnie chodziło w kreacji tych postaci, więc wyszło to na plus.

Przeżywając ten sam dzień po raz kolejny Sam dokonuje dość samolubnych wyborów. Kieruje nią desperacja i frustracja. Za wszelką cenę usiłuje zmienić bieg wydarzeń. Z każdym kolejnym dniem Sam jednak zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej życie nie było tak dobre, jak myślała. Z czasem polubiłam główną bohaterkę. Spodobało mi się to, jak autorka przeprowadziła jej przemianę wewnętrzną.

"Najstraszniejszy ze wszystkich sekretów - przeszłość, o której próbujemy zapomnieć."

"7 razy dziś" skała się z siedmiu rozdziałów, a każdy rozdział stanowi opis tego samego dnia. Na początku myślałam, że czytanie o tym samym dniu przez całą książę szybko stanie się monotonne, ale wkrótce książka całkowicie mnie pochłonęła. W ogóle mnie nie nudziła a każdy rozdział coraz bardziej mnie zaskakiwał, pozytywnie oczywiście. W połowie książki bałam się, że wątek z Juliet nie będzie tak rozwinięty jakbym sobie tego życzyła, ale na szczęście moje obawy okazały się płonne. Lauren Oliver po raz kolejny zachwyciła mnie swoją książką. Śmiało mogę polecić "7 razy dziś" każdemu.