W 2011 na polskim rynku pojawił się eksperymentalny zbiór opowiadań grozy polskich autorów. Zarówno ci znani, jak i debiutujący, połączyli siły, by umilić czytelnikom tę magiczną noc, kiedy zaciera się granica między światami, a wszelakie duchy, zjawy i wiedźmy świętują.
Tej właśnie nocy dzieci w krajach anglosaskich przebierają się za postacie z horrorów, by - jak każdego roku - zapukać do drzwi sąsiadów i wymówić tradycyjną formułkę "cukierek lub psikus".
A jak ten zwyczaj przyjmuje się w Polsce? Wiemy doskonale, obserwujemy przecież media i ulice naszych miast. Nie zawsze musi być jednak szaro, polskie Halloween nie musi być kolejnym wieczorem przeleżanym przed telewizorem ze stereotypowym piwem w dłoni. Wbrew pozorom ten czas może być niezwykle ciekawy, o czym przekonało się już mnóstwo czytelników. Około pół roku temu administracja fanpage'a 31.10 pochwaliła się dwudziestoma tysiącami pobrań trzech części antologii z księgarni Virtualo. Zachęceni sukcesem pierwszego elektronicznego tomu twórcy zebrali się następnego roku, by ponownie snuć mroczne opowieści. Tym razem autorzy umieszczają swoje historie w Strzyżewie, tajemniczej wiosce gdzieś w Polsce, której nie ma na żadnej mapie, o której internet milczy.
Rok 2012. Gdyby Majowie jeszcze istnieli, z pewnością by krzyczeli, że skończy się świat. Szczęśliwie nie trzeba było zaprzątać sobie tym głowy. Bowiem przy tym, co wykiełkowało w umysłach dwudziestu ośmiu autorów, Koniec Świata wydaje się kolejnym mitem. Tym raczej nieszkodliwym.
Witajcie w Strzyżewie. Jeśli tu trafiliście, to znak, że było Wam to pisane. Nikt bowiem nie zabłąka się do nieobecnej na mapach Polski wioski przypadkiem. Ona sama wybiera swoich gości i nie ważne, czy włóczą się w okolicach Iławy, czy na terenach Podkarpacia. To właśnie tutaj zbrodnia, horror, tajemnica i wielkie namiętności są na porządku dziennym.
Właśnie tutaj przybywają bohaterowie - czy przypadkowo, czy też na własne życzenie i wchodzą w interakcje z mieszkańcami Strzyżewa - co nie zawsze może się dobrze dla nich skończyć. Sołtys, ksiądz, baba przy sklepie - te wszystkie postacie w każdej historii są inne, niby te same, a jednak oryginalne.
W pamięci szczególnie zapadło mi opowiadanie "Skrzypce..." Anny Rybkowsiej, autorki opowiadań ze wszystkich trzech części "31.10", "Nell", "Odszedł ode mnie", "Zwolnij kochanie", "Jednym tchem" oraz historii ze zbioru "O, choinka! Czyli jak przetrwać święta". W "Skrzypcach..." wiedziony przez tajemniczą siłę wirtuoz przybywa do Strzyżewa. Nie wie jeszcze, co go tu przygnało i zaczyna węszyć. Nie wie jeszcze, że kluczową rolę w odkryciu tajemnicy odegra jego cudowny instrument, który setki lat temu wyszedł spod ręki lutnika Stradivariusa z Cremony.
Intrygujące było również opowiadanie "Pielgrzymka" Ewy Bauer. Młody, pechowy ksiądz spóźnił się na wymarsz pieszej pielgrzymki do Częstochowy. Dziwnym trafem zbiera się grupka chętnych do dogonienia głównej pielgrzymki. Garstka ludzi wyrusza w drogę, jednak przez przypadek trafiają oni do Strzyżewa, gdzie nic nie będzie takie, jak się wydawało.
Po raz pierwszy spotkałam się z takim przedstawieniem księdza i pielgrzymki do miejsca świętego. Nie ma w tym tekście zbędnego patosu. Każdy z bohaterów ma swoje jasne i ciemne strony, a wiadomo przecież, że największym upiorem jest sam człowiek.
Drugi z serii zbiór opowiadań spod znaku "31.10" wywołał we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony zawiera naprawdę świetne teksty, które czytałam z niemałą przyjemnością, z drugiej jednak trafiały się momenty, w których przydałaby się redakcja. "Wioska przeklętych" jest jednak antologią darmową i zdecydowanie zaprzecza wyznawanej przeze mnie dotychczas tezie, że za darmo nic wartościowego nie dostaniesz. Zdecydowanie miło zauważyć, że się myliłam, bo książka zafundowała mi dwa miłe popołudnia, odskocznię od sesji. I chociaż się nie bałam, to z chęcią sięgnę po pozostałe dwa tomy serii - w tym pierwszy wreszcie dokończę.