Ten jeden dzień recenzja

Wierzycie, że jeden dzień, jedno wydarzenie może zmienić całe wasze życie?

Tress ma idealne życie, piękny dom, który niedawno skończyła aranżować, męża Maxa, który sprawia, że czuje się szczęśliwa, a niebawem na świecie powita swojego syna. W dniu, w którym jej mąż wyjeżdża w delegację, nic nie zapowiada tragedii, jaka nastąpi przez następne 24 h jej życia. Zaczną się od odejścia wód płodowych i rozpoczęcia porodu trzy tygodnie przed terminem. Próby kontaktu z Maxem spełzają na niczym, więc Tress dzwoni do sąsiadki która wraz z koleżanką wiezie ja na porodówkę.

Noah to najlepszy przyjaciel Maxa. Od dzieciństwa są nierozłączni niczym bracia, jego żona Anya, tworzy z nimi krąg przyjaciół od czasów studiów. Jednak ich małżeństwo przechodzi kryzys, on chce mieć już dzieci, ona nastawiona jest na rozwój kariery. Gdy tego dnia zostawia Noah w kuchni samego, żadne z nich nie sądzi, że to, co wszyscy uważali za ideał, może mieć wady.

Tress przerażona musi przywitać na świecie swojego syna, Noah będzie wspierać ją w tej drodze jednocześnie, dźwigając na barkach największy sekret, który zniszczy ich dotychczasowe życie.

Ta historia nie jest ani smutna, ani radosna, ona jest po prostu życiowa. To, co w moim odczuciu chce nam przekazać autorka to by czerpać radość z życia. Każdego w swoim życiu spotykają dobre i złe momenty, doświadczamy różnych radości i tragedii, czasem tak jak tu w ciągu jednej doby wszystko może ulec zmianie. Ta książka jest pełna nostalgii, każda postać ma swoją historię do opowiedzenia, lecz łącząc ja w całość można ulec wrażeniu, że w nawet najciemniejszym czasie, można znaleźć radość życia.

Czułam wszystkie uczucia bohaterów, ich radości i smutki. Tress i Noah to bohaterowie, z których chce się czerpać przykład, marzy się też, by mieć takich przyjaciół jak bohaterowie.

To piękny obyczaj który jest mocno życiowy, niema tu lukru a czy ma happy end musicie ocenić sami. Jeśli zapytacie o zdanie mnie, to ja zdecydowanie będę ja polecać, bo warto poznać tą historię.