Tyle razy (szacunkowo) w swoim gabinecie dr William Masters i jego asystentka Virginia Johnson obserwowali ludzkie orgazmy, drogę dochodzenia do nich i cały zestaw reakcji organizmu podczas stymulacji seksualnych, czy to w parach, czy solo podczas masturbacji. Obiekty badawcze, z popodpinanymi kabelkami, mierzeniem ciśnienia, tętna, i innych danych organizmu (nie jestem w stanie powtórzyć dokładnie) przeżywały chwile uniesień w gabinecie Doktora w specjalnym pomieszczeniu, który w parze z niewykształconą w tym kierunku (medycznym) Virginią obserwował zza lustra weneckiego magię seksualności człowieka. Nie ulega wątpliwości, że ta para zrewolucjonizowała badania nad ludzką seksualnością, prowadząc swoją krucjatę w latach 60 ubiegłego wieku.
Nie czytam za bardzo książek biograficznych, choć niektóre życiorysy są naprawdę ciekawe skupiam się raczej na fikcji. Cóż, dość powiedzieć, biografia ta jest napisana w taki sposób jakby się czytało powieść, aczkolwiek taką którą napisało życie. A ściślej rzecz ujmując upór i dążenie do celu wspomnianej już dwójki badaczy. Książka zawiera w sobie jednocześnie informacje dotyczące całej drogi powstawania pomysłu, koncepcji badań (od bycia chirurgiem i sławnym doktorem w ginekologii leczącym później także problemy par z płodnością do zapalonego badacza ludzkiej seksualności, który w pewnym momencie zatrudnia do pomocy niedoświadczoną medycznie Virginię i tak rozpoczyna się ich przygoda) aż do problemów i zakrętów życiowych obojga bohaterów (małżeństwa – nieudane, dzieci – zaniedbywane) i oczywiście co dość istotnie podkreślone w książce – oporu purytańskiej ameryki przeciwko badaniom seksualności człowieka. Takie były czasy, że poród i ginekologia w tym względzie się rozwijały, a jak do tego dochodziło – czarna magia i uporczywe tkwienie w wiekach średnich. Wielu lekarzy czy akademików odmawiało Mastersowi i Johnson pomocy czy wsparcia bojąc się reakcji polityków i kościoła na poruszanie tematów seksu, przez stulecia przecież opisywanego jako coś brudnego (znamy przecież podejście tylko prokreacja, a jak odczuwasz i co gorsza celowo czerpiesz z tego przyjemność – grzech i potępienie).
Niesamowite są opisy, jak ta dwójka oprócz oczywiście obserwacji badań empirycznych prowadziła terapię par, gdzie wysłuchiwali i starali się rozwiązać problemy w związkach. Leczenie impotencji, przedwczesnych wytrysków, oziębłości seksualnej, pochwicy itp. (wachlarz problemów jest dużo szerszy) poprzez rozmowy z parami, aż do wynajmowania surogatek seksualnych mających obudzić seksualność w wadliwych mężczyznach. Dzisiaj część z tych metod okazałaby się dość kontrowersyjna, nie mówiąc już o latach 60 ubiegłego wieku, kiedy to takie badania stawiały pierwsze kroki i były rewolucyjne – nie tylko pod względem naukowym, ale przede wszystkim mentalnym (dla ludzi), światopoglądowym. Seks przestawał być tematem tabu (owianym wieloma szkodliwymi mitami). Na przestrzeni lat nasz duet musiał się jednak zmierzyć z przeciwnościami losu, ale przecież nie będę streszczał książki – czy warto ją przeczytać? Jeśli interesujesz się może nie historią per se, ale seksuologią w ogólności – to dobra książka opisująca podwaliny tego co mamy dzisiaj. Książka niefortunnie opatrzona dość idiotycznym wstępem Lwa Starowicza, który aby nie psuł przyjemności z lektury, radzę od razu pominąć.
Redakcyjnie książka jest zrobiona idealnie. Nie mamy bzdurnych podziałów na „okres szkolny” czy inne tego typu biograficzne legendy, za to są krótkie rozdziały tematyczne pisane niczym dobry reportaż z lekką nutką napięcia fabularnego. To jest bardzo dobry zabieg uatrakcyjniający lekturę w dużej mierze. Poza tym wypowiedzi znajomych, osób współpracujących z naszymi bohaterami na przestrzeni lat, wstawki prasowe, medialne i oczywiście dla chętnych zapaleńców bibliografia na końcu książki. Bardzo dobre zestawienie z kompletem informacji. Czyta się długo, a i refleksje człowieka mogą napaść po lekturze (nie, nie skłaniające do badań nad seksem, broń borze! Po prostu jak upór i dążenie do celu mogą dać efekty, choć tutaj niestety kosztem życia rodzinnego i paradoksalnie… miłości).
Co jest jednak wadą publikacji, uważam że jak na biografię takich ludzi, powinno być więcej zdjęć czy wycinków prasowych jako zamieszczone dodatkowe grafiki. Czy też nagłówki prasowe, lub okładki pierwszych wydań ich książek.
A gdyby jednak temat Was trochę ciekawił, a trochę nie chce się Wam czytać biografii (jest to dość wymagająca czasowo lektura) – nakręcono serial w bardzo dobrej obsadzie o tytule takim samym jak książka. Bardzo dobry i przyjemnie się ogląda. Na pewno w jakiś sposób warto się zapoznać z historią duetu Masters – Johnson.
23.04.2020 r.