Ręka do góry,kto z Was oglądał filmy z Bondem, Jamesem Bondem?
Bowiem oto przed Wami polski agent 007, czyli zwyczajny, jak sam siebie tytułuje, szpieg Filip Hagenbeck. Powraca on z drugą powieścią swojego autorstwa, następczynią wspomnień z działalności szpiegowskiej w Nigerii.
Książka ma formę gawędziarskich wspomnień z okresu przymusowego „odpoczynku”od emocjonującej pracy w konsulacie spraw zagranicznych, a następnie z wielkiego powrotu do „Firmy”. Możemy dowiedzieć się zakulisowych informacji na temat pracy autora jako między innymi sprzedawcy i tłumacza, lecz nie tylko. Po blisko trzyletniej przerwie powraca on do pracy jako szpieg i… tutaj następuje moje lekkie rozczarowanie tą pozycją. Przed jej lekturą, bazując na tytule, liczyłam, że będzie ona emocjonująca i pełna anegdot z życia Filipa jako wywiadowcy. A dostałam liczne wspomnienia między innymi o szukaniu pracy, jak również rozwlekanie tematu budowania domu, jakże nowoczesnego w swojej formie w tamtych czasach, lecz dla mnie mało interesującego. W późniejszym okresie pracy na obszarze Gorącego Kraju, dowiadujemy się między innymi na temat samochodów, które były używane w konsulacie, czy też wspomnień z licznych prywatnych podróży autora, lecz ze świecą szukać tych, które można kojarzyć z wielkiego ekranu. I rozumiem, że nie może on zdradzać tajemnic rządowych, lecz czegoś mi naprawdę w tej książce zabrakło: tych emocji, akcji i napięcia typowego dla życia tajnego agent...