''Samotność jest wtedy, kiedy nie ma mnie we mnie''
Ot, takie tam czytadełko - romansidełko, bez zbytniego polotu i głębokich przemyśleń. Standard i schemat. Ona, oczywiście, a jakże by inaczej, zjawiskowo piękna. Figura modelki i cudne zielone, zamglone poetyckim smutkiem oczy. On równie pięknie przystojny z uroczymi pośladkami opinanymi przez dobrze skrojone spodnie. Oczywiście oboje po traumatycznych przejściach, bo przecież skądś musiał się wziąć ten melancholijny smutek w oczach. Lądują z własnej i nieprzymuszonej woli w hotelowym pokoju, umiejętnie stylizowanym na zwyczajne, acz skromnie zagospodarowane mieszkanie. Po upojnej nocy Zuzanna znika z pokoju, jeszcze zanim Paweł się obudzi.
Właściwie nie wiem, po co przeczytałam tę książkę ? Niczego nie wniosła do mojego życia. Żadnych emocji i wzruszeń, podejrzewam, że za parę dni, góra tydzień nie będę jej w ogóle pamiętać. Wrażenia, jeśli w ogóle jakieś były, to może momentami czysto estetyczne. Miłość od pierwszego wejrzenia, opisywana poetycko, nawet egzaltowanie, miejscami. Tak ładnie milutko, czyściutko, przyjemnie się czytało, jednak to już wszystko, co udało mi się wyciągnąć z tej lektury. Raczej nie polecam, chyba że w promieniu wielu kilometrów nie ma nic ciekawszego do czytania.