Co się działo przez pierwszą połowę książki? Yyy... kurczę. Poproszę inny zestaw pytań.
Pamiętam głównie moje skołowanie i znużenie. Pierwszy tom skupiał się na małej przestrzeni i zaledwie kilku bohaterach, był wręcz klaustrofobiczny i przez cały czas trzymał mnie w napięciu. W drugim perspektywa zmieniła się o 180 stopni. Poznajemy mnóstwo nowych postaci, bierzemy udział w nowych intrygach, poruszamy się po nieznanych terenach. Sytuacje nie zawsze są jasne i czytelne, bo a to alkohol, a to magiczne moce mącą bohaterom w głowach.
Rezun na początku bardzo mnie irytował, co się pojawiał, to miałam ochotę kopnąć go gdzie słońce nie dochodzi. Z czasem stał się całkiem przydatną igiełką, która rozbijała powagę sytuacji, często działo się to w pobliżu sztywnego Samira. W pierwszym odczuciu wątek Aurory i Odmieńców wydawał mi się niepotrzebny, ale potem się rozwinął i całkiem dobrze splótł z resztą fabuły.
Mniej więcej po połowie książki zaczęłam się angażować, a ostatnie 20% wypełniała wartka akcja, więc poczułam te same emocje, co przy czytaniu "Przeklętych...". Jednak patrząc na całość, moja ocena nie może być wyższa. Jeśli doświadczy tych samych wątpliwości co ja, to polecam czytać dalej, nie odpuszczać.
Bardzo podobają mi się bohaterowie, system magiczny, cały pomysł na tę serię, dlatego czekam na ciąg dalszy z wielką nadzieją, że autorka znowu chwyci mnie za serce i pr...