"...""Zmierzch świata"" poza warstwą sentymentalną ma warstwę polityczno-historyczną. Ukraińską. Ukraińsko-polską. Sądzę, że gdybym odszedł od tego wątku, nie byłbym sobą. Zwłaszcza od tej części, w której mieści się tragedia setek tysięcy ludzi z tak zwanych przedwojennych kresów. Polską racją stanu (sądzę, że i ukraińską) jest unikanie zadrażnień i uregulowanie stosunków z sąsiadami. Nie można jednak przemilczeć tego, co się tam zdarzyło, zaklajstrować przeszłości, bo to uregulowaniu stosunków wzajemnych nie służy. Przed 90-tym rokiem była tylko czarna legenda ""czerwonych łun"". Dziś, kiedy jak gdyby z podziemia wyłaniają się setki, tysiące relacji na ten temat, zaczerpniętych nie tylko z naszych, także z dawnych sowieckich archiwów, widać wyraźniej, jaka to była rzeź. Były to Bośnia i Kosowo, tylko że pół wieku wcześniej. Opatruje się wypadki z tamtych lat kłamliwym terminem ""wojna domowa"". Tam nie było żadnej wojny domowej. Tam dokonano okrutnej, jednostronnej rzezi (zresztą wcześniej na Żydach, w której Niemcy posłużyli się ukraińskimi formacjami policyjnymi), potem na ludności polskiej. Dokonano rzezi straszliwszej niż w Bośni i Kosowie ... Fragment wywiadu z Autorem, ""Przegląd"", maj 2005."