„Zimowa Księga Ludmiły” to moja pierwsza książka w tym roku o tematyce świąteczno-zimowej. Czytając ją czułam pewną magię. Nie tylko magię płynącą z okresu świątecznego, ale również magię płynącą z starych książek.
Uwielbiam książki, które przenoszą nas w czasie. Tutaj mamy różne linie czasowe, które wzajemnie przeplatają się. Raz jesteśmy w obecnych czasach, a za chwilę autorka zabiera nas do czasów wojennych i powojennych. Bez względu na to, w którym roku się znajdziemy jest zima.
Książka czyta się bardzo przyjemnie, ale wymaga ona większego skupienia. Główna bohaterka, Emilka, to kobieta, która całe życie czuje się samotna. W szkole nie lubiono jej, z rodzicami nie utrzymuje kontaktu, z mężem rozstała się. Chcąc zacząć wszystko od nowa rozpoczyna pracę w klimatycznej księgarni. Któregoś dnia odwiedza ją Łucja. Dziewczynka szuka pewnej książki. Chce poznać tajemnicę domu, w którym mieszka. Trafia do Biblioteki Bezdomnych Książek, gdzie pomaga je ułożyć. W ten sposób poznaje bliżej Łukasza. Kim była Ludmiła mieszkająca kiedyś z Łucją? Do kogo powinny trafić odnalezione, stare fotografie? Czy Emilka będzie miała dość odwagi by te święta stały się inne? Przekonacie się sami.
Muszę przyznać, że dzięki tej książce poczułam zbliżającą się zimą. Jest to piękna i poruszająca, chociaż czasami smutna historia o nadziei na lepsze jutro. Jest to idealna lektura na długie wieczory. Wprowadza powoli w świąteczny klimat, ale przede wszystkim ujawnia los bohaterów, który na początku wydaje się niejasny, ale w trakcie czytania wszystkie elementu puzzli wskakują na swoje miejsce tworząc piękną historię.