Mam ostatnio nastrój na ciepłe, baśniowe opowieści, które otulają czytelnika niczym milutki koc. "Zakochaj się, Julio" to właśnie taka magiczna historia, do której większość z nas chciałaby trafić wierząc w szczęśliwe zakończenie. Do tego jakby w pakiecie otrzymujemy wycieczki do Zakopanego i wędrówki po tatrzańskich szlakach, które obfitują w ciekawe wrażenia.
Tytułowa Julia jest nauczycielką matematyki w jednym z krakowskich liceów. Przykre doświadczenia w osobistym życiu spowodowały, że kobieta w całości poświęciła się pracy z młodzieżą. Jej klasa niebawem zdaje maturę, a Julia - dobry wychowawca i prawdziwy pedagog z powołania nawet na finiszu stara się zdopingować uczniów do pracy i pomóc, aby rozważnie i mądrze wybrali swoje dalsze drogi życiowe. Tygodniowy wyjazd do Zakopanego podczas ferii zimowych ma pomóc wychowankom się zrelaksować i naładować akumulatory na majowe egzaminy. Julii też przyda się odpoczynek przez te kilka zimowych dni, które ma spędzić w towarzystwie trzech innych nauczycieli i swojej dobrej przyjaciółki Oli. Niespodziewane zderzenie z intrygującym mężczyzną podczas pobytu na stoku burzy spokój Julii i wprowadza zamęt do jej poukładanego życia. Ściąga też lawinę nie zawsze pozytywnych zdarzeń, którym bohaterka będzie musiała stawić czoła...
Urzekła mnie ta klimatyczna historia i rozbudziła moją wyobraźnię. Wędrówki po szlakach, szusowanie po stokach i ciekawie przedstawione wydarzenia to mieszanka, której trudno się oprzeć. Powieść pani Natalii jest swego rodzaju wizytówką Tatr, pozwala zatęsknić za tamtymi niepowtarzalnymi widokami i atmosferą, której nie znajdziecie w żadnych innych polskich górach.
I jeszcze słów kilka na temat samych wydarzeń... Spodobał mi się pomysł na tę powieść, choć jeśli czytaliście "Obudź się Kopciuszku" to znajdziecie tu podobne klimaty. Tym bardziej, że w pewnym momencie spotkacie ciepłą i serdeczną góralkę - panią Anielę oraz Alicję i Michała skądinąd znanych. Powieść napisana jest lekko i z humorem, chociaż nie brak w niej także przykrych wydarzeń oraz baśniowego nastroju. Taki zupełny misz-masz całkiem nieźle się sprawdził. Są też emocje, może nie jakieś spektakularne, ale działają na wrażliwość. Niestety jak dla mnie zbyt dużo było zbiegów okoliczności i zrządzeń losu, przez co historia zatraciła swój realizm. Potraktowałam ją po prostu jak nastrojową baśń o księżniczce, która gdzieś tam za górami i lasami dojrzała swojego księcia. A co było dalej przeczytajcie w książce... Polecam.