"Czy jesteśmy bardziej prawdziwi, gdy z jasnym umysłem spoglądamy na otoczenie, czy wtedy kiedy najsilniejsze i najgłębsze emocje jak nienawiść i miłość, odbierają nam rozum"
Muszę się przyznać, że mam pewien kłopot z tą książką. To moja pierwsza styczność z prozą tej wielokrotnie polecanej mi autorki i...cóż bez uniesień, no może poza "uniesieniem brwi" w niektórych momentach książki.
Z jednej strony, powinnam się cieszyć, iż autorce udało się wzbudzić we mnie takie duże emocje, bo i cóż, że same negatywne, więc książkę powinnam ocenić jako bardzo dobra, wspaniała i ogóle cud miód.
Jednak z drugiej strony główna bohaterka i jednocześnie narratorka tej opowieści, wczesno nastoletnia Giovanna Trada, tak mnie, zniesmaczyła, że wszystko we mnie wzbrania się przed wystawieniem bardzo dobrej oceny.
Zwłaszcza że absolutnie nie zgadzam się z opisem tej książki, a nawet zbytnio z tytułem. Bo najbardziej kłamliwa, wredna i wstrętna w tej lekturze, była właśnie owa dwunastoletnia Giovanna.
Zanim jeszcze życie jej rodziców posypało się w proch, ona łgała swoim "przyjaciółkom"? jak najęta, jakby jej kto za to płacił. Okłamywała bez mrugnięcia okiem swoje najlepsze przyjaciółki.
Nie podobało mi się też to, że wszyscy skakali koło niej jak koło śmierdzącego jaja. Podziwiali, jaka piękna, jaka zdolna, jaka mądra. A dla mnie to był zwyczajnie wyrośnięty rozkapryszony bachor, który kręcił dorosłymi jak g...nem w betoniarce.
25-letni Roberto, wykładowca i autor kilku publikacji dyskutuje z piętnastolatką na tematy etyczne i biblijne i opowiada, jaka to ona mądra, jego narzeczona w podobnym wieku, prosi tę nastolatkę o rady dotyczące związku i ta jej radzi.
"Tylko ty mnie rozumiesz"; "Wiesz, jak rozmawiać z ludźmi"; "Jesteś nadzwyczajna" itp.
Dla mnie to bardzo mało wiarygodne. Nie kupuję ani tej historii, ani postaci, jakie wykreowała autorka.
Jeszcze jedno, pani Ferrante uwielbia słowo "dialekt". Obraca nim na wszystkie strony, odmieniając przez wszystkie możliwe przypadki, niczym nasza pani Puzyńska "starszym aspirantem Danielem Podgórskim".
"Prychnęła w dialekcie"?; "silne zabarwienie dialektalne"; przeszła na dialekt" itd. co druga strona.
Reasumując, nie wiem, czy pokuszę się o przeczytanie jeszcze jakiejś książki tej autorki, zgodnie z moimi zasadami (że nie odpuszczam, po pierwszym spotkaniu z autorem, tylko daję kolejną szansę), jednak ta przed chwilą przeczytana, absolutnie mnie do tego nie nastraja, a wręcz bardzo zniechęca.