Od Autora:
Niejednokrotnie zdarzało mi się na rekolekcjach dla rodzin spowiadać jakiegoś mężczyznę, a potem jego żonę. I okazywali się oni bardzo porządnymi ludźmi. Następnego dnia spowiadałem ich już prawie dorosłe dzieci. I oni też byli ludźmi prawymi i szlachetnymi. Rodzice byli porządni, dzieci były porządne, a mimo to w domu nierzadko panowała wojna.
Jako ksiądz nie posiadam własnej rodziny, ale będąc duszpasterzem, mam tę możliwość, by szczerze rozmawiać i z rodzicami, i z ich dziećmi. Często poznaję ich punkty widzenia, odczucia, a nawet tajemnice, o których wzajemnie nie mają pojęcia. I dlatego pisząc tę książkę sklejoną niejako z dwóch książeczek, chciałem, aby dzieci poznały punkt widzenia rodziców, a rodzice spojrzenie dzieci. Chciałem, aby rodzice przeczytali to, co piszę do ich dzieci, zaś dzieci to, co piszę dla ich rodziców. I w głębi serca bardzo bym chciał, gdyby po przeczytaniu tej książki tu i ówdzie ucichły gromy wrogich słów.
Kiedyś, przedstawiając tę książkę młodzieży, powiedziałem: "Szczególnie zachęcam do jej lektury tych, którzy z rodzicami mają relacje, delikatnie mówiąc, raczej napięte". Po mszy przyszedł do zakrystii chłopak z kolczykiem w uchu i z włosami prawie do pasa. Westchnął głęboko i powiedział: "Niech mi ksiądz da taką jedną książkę dla tych prześladowanych...".