Przeczytane
2019
"Z dna" to jakże krótka książka, ma raptem 160 stron, a jest tak pełna treści. To świadectwo upadku człowieka, upadku na samo dno społeczeństwa, na samą krawędź życia. To opowieść mężczyzny, który doświadczył najgorszego, który był nikim, cieniem człowieka... Nie jest to pozycja rozrywkowa, a raczej książka do przemyślenia, niejako przestrzegająca przed tym, co było doświadczeniem autora, ale też po prostu pokazująca prawdziwe oblicze życia na dnie...
Jest to zarazem dość depresyjna opowieść, nie tylko ze względu na opowiedziane w niej przeżycia, ale również na sam sposób ich opisania - szczery, dosadny, z ponurymi szczegółami upadku człowieka. Nie znajdziemy w niej jednak dokładnej relacji, dzień po dniu, a raczej fragmenty z życia autora, jego przemyślenia i opisane różne wydarzenia z jakże brzydkiej przeszłości, wydarzenia z życia obywatela dna.
Autor, w swoich wspomnieniach używa literackiego języka, bardzo starannego, nie jest to opowieść pisana byle jak, ale z dbałością o słowo, inteligentna, pełna mocy. Nie cenzuruje swojej historii, nie pomija również wulgaryzmów, co powoduje, że całość jest bardziej prawdziwa. Styl autora sugeruje, że jest on osobą inteligentną i wykształconą, co widać chociażby po tym, jak często cytuje poezję. Tym samym, pokazuje, że mitem jest stwierdzenie, że ludzie na dnie, "menele", są gorsi, są głupi, niewykształceni. I chociaż "Z dna" nie jest powieścią, a raczej pamiętnikiem, to czyta się tę książkę bardzo dobrze, mimo tak ...