Prostota i piękno zwykłej egzystencji - tak zapamiętam tę książkę. Czytając ją przy oknie kawiarni i obserwując przechodzących ludzi z łatwością możnaby wśród nich odnaleźć niejedną Fuyoko. Ba! Z łatwością mogłabym wyobrazić sobie, że gdyby Fuyoko istniała mogłaby w tym samym czasie w japońskiej kawiarni czytać książkę o mnie i moim zwyczajnym europejskim życiu.
Cała treść "Wszystkich zakochanych nocą", cała kwintesencja i sens nie zawiera się w słowach, ale w codzienności bohaterki - jej wyborach, strachu przed wystawieniem się na ocenę, w drobnych gestach, potrzebie bliskości, w wyblakłych znoszonych ubraniach, rozpamiętywaniu, piciu dla dodania sobie odwagi, w tym jednym utworze Chopina zapętlonym na słuchawkach i we wszystkim tym co nie wypowiedziane na głos.
Fuyoko to bohaterka którą ciężko polubić, ale której mocno i szczerze kibicujemy w drodze do szczęścia. Jest tak zwyczajna, że wręcz graniczy z nijakością, łatwo ją krytykować, wytykać z perspektywy czytelnika jak pokierowalibyśmy życiem na jej miejscu, co zrobilibyśmy inaczej, a może i lepiej, oceniać jej postawę. Łatwo, do momentu kiedy zdamy sobie sprawę, że od właśnie takiej krytyki zaczyna się cała historia. Autorka bardzo zgrabnie przedstawia wzajemny stosunek kobiet wobec siebie - ze szczególnym naciskiem na nieprzychylność wobec niezamężnej, bezdzietnej, wycofanej społecznie Fuyoko. Z resztą nie tylko opis relacji międzyludzkich stoi tu na bardzo dobrym poziomie, ale i to co dzieje się ...