Są takie książki, o których trudno się pisze - bo się je przeżywa, bo przynoszą tyle tematów do przemyślenia, tak mocno wbijają klin w postrzeganie codzienności, że każdy odbierze je inaczej, każdy odczuje je na innej wrażliwości. Taką powieścią jest “Wściekłość” Mareike Fallwickl, która choć porusza wątki feministyczne, to robi to w sposób pełny i mądry. Punktem do wyjścia tej historii jest ostateczna decyzja pewnej kobiety - matki, żony i przyjaciółki, która bardzo niespodziewanie kończy swoje życie. I tu zaczyna się opowieść - opowieść o stracie, o bólu, o pustce i wyrzutach sumienia, o próbach ich zagłuszenia. Z tymi emocjami na naszych oczach walczą przyjaciółka kobiety i jej nastoletnia córka, każda na inny sposób. Są to postacie dynamiczne, zmieniające się, które poprzez swoje przejścia, mocno podkreślają, jak kobiety postrzegane są we współczesnym społeczeństwie. Uświadamiają schematy, role, w które same siebie nieraz wpychamy i nie mamy odwagi powiedzieć, że jednak nam to nie pasuje - bo nie wypada, bo tak zostałyśmy wychowane. Bo tak było zawsze. Ale kiedy to już wiemy, czy nie pora to zmienić? Obydwie bohaterki radzą sobie inaczej w zależności od pokolenia - starszej zrozumienie zabiera dłużej, młodsza jest bardziej świadoma, choć jej decyzje na pewno wzbudzą w czytelnikach mieszane odczucia. Ale równocześnie zmuszą do myślenia, do próby zastanowienia się jak osiągnąć ten sam efekt, bez tak radykalnych środków, po jakie ona sięga. Dużo pytań, dużo trafnych spostrzeżeń, a co za tym idzie coraz wyraźniejszej świadomości - a dzięki niej można faktycznie zacząć dokonywać zmian, mieć do nich odwagę. Myślę, że jest to powieść nie tylko dla kobiet, ale i mężczyzn - pozwoli im zrozumieć nie tylko emocje kobiet, ale i schematy, w które i oni, często nieświadomie, nas wpychają. Mocna, bolesna, szczera, niosąca ogromne emocje powieść.