Powiem wam, że tak do końca to nie wiedziałam w jaki sposób się zakończy, kto jest tu przyjacielem, a kto wrogiem oraz czy tak do końca wyjaśni się tajemnica zniknięcia jej rodziców. Co prawda po połowie książki jest o tym wzmianka, ale tak ogólna, że potrzebowałam więcej konkretów, by zostać zaspokojoną w tej kwestii. Praktycznie do samego końca kobieca postać była ukazana jako niestabilna emocjonalnie. Wiemy, że brała sporo leków i zastanawiałam się nad dwoma opcjami. Po pierwsze osoba, które je jej przepisywała była częściej obecna w słowach innych, a rzadko jako kontakt bezpośredni. Nie mogłam przez to jednoznacznie określić, czy chciała jej dobra. Po drugie osoby bliskie postaci również miały z nią kontakt, czasami rozmawiały osobiście o chorej, więc to rodziło duże podejrzenie, czy sprawa nie ma drugiego dna. Zwłaszcza, kiedy wyczuwała obecność drugiego człowieka w pobliżu, który, według jej zdania, buszował po jej domu przestawiając wiele rzeczy. Mąż od początku również był podejrzany, bo jego humor zmieniał się bardzo często. Raz wybuchał, innym razem był dla niej oparciem, a jeszcze innym czasem pilnował, by brała leki o stałej porze, dawkował jej życie, sen, zajmowanie się córką, więc nie wiadomo było czy chciał jej pomóc, czy coś podokładać. Takim tajemniczym wątkiem była odraza głównej postaci do własnego męża. Niby czuła, że jej nie wierzy, szuka sposobu na własnych zasadach, by udzielić jej pomocy, ale moim zdaniem robił dosłownie odwrotnie do jej potrzeb w...