Miłość, która nie miała prawa przetrwać.
Uczucie, które miało wygasnąć.
Kobieta, która go zraniła.
Kobieta, która zniszczyła wszystko, co zbudowali.
Kobieta, która złamała mu serce.
I w końcu kobieta, której nie może zapomnieć.
Minęło 6 lat. Sześć długich lat, podczas których miał całkowicie wymazać ją z pamięci. Sześć lat, które miały pomóc mu stanąć na nogi. Pogodzić się z tym, że jej już nie ma. Że nie ma już ICH.
Zatem... dlaczego wciąż ją kocha?
Dlaczego wciąż nie może o niej zapomnieć, a jedno spotkanie wystarcza do tego, by jego jego życiem wstrząsnęła elektryzująca, niszczycielska fala?
I najważniejsze: dlaczego on jej się poddaje? Dlaczego płynie z jej nurtem, skoro miał zacząć wszystko od nowa, bez niej?
Śnieżko, Śnieżynko...
Nie zapomniał.
Historia, którą czyta się niemal jednym tchem. Szybko, boleśnie, ale jednocześnie niesamowicie przyjemnie. Która wciąga bez reszty, powodując, że strony nie wiedząc jak, przekręcają się same. I gdyby nie to, że ostatnio z czasem u mnie krucho, zapewne pochłonęłabym w jeden wieczór, chcąc koniecznie poznać zakończenie. Chcąc dowiedzieć się, jaka decyzję podejmie Aleks. I co na to Wiktoria. Czy ona też nie zapomniała?
"W cieniu śnieżki" brałam do ręki z ogromną przyjemnością, chyba głównie ze względu na świetne wspomnienia po pierwszym tomie. Nie zawiodłam się - dalsze losy tej dwójki naprawdę mi się podobały I zdecydowanie polecam! Mnóstwo emocji!