Jest to spowiedź podstarzałego dyrektora, o jego erotycznych kłopotach. Co roku przyjeżdża w Tatry i urządza wspomnki o swojej zdradzającej żonie, braku awansu i uzależnieniu od kieliszka. Kiedyś się wspinał, ale w starym stylu. Ludzie używający haków i lin wyprowadzają go z równowagi. Dużo jest też wspomnień o różnych śmierciach w górach. Stara się też odpowiedzieć, po co chodzimy w góry. Lata temu książka zrobiła na mnie wrażenie. Teraz musiałam się wspomóc numerem "Taternika" z 1967 roku, gdzie książka jest omówiona.