Uzależnienie. Ciąża. Sława. Sekrety. Molestowanie seksualne. Adopcja. Strata. Drugie szanse. Wszystko to znajdziecie w "Utraconej" JP Delaney, ale mam wrażenie, że poruszonych tam jest jeszcze więcej tematów. Ilość problemów mnie przytłoczyła, przez co odebrałam książkę mniej entuzjastycznie, ale i tak uważam ją za dobrą.
Oczywiście tematy są jak najbardziej słusznie poruszone, ponieważ codziennie ktoś z nas ma z nimi styczność. Wszystkie naraz to istne apogeum skrajnych emocji, które wdarły się do życia bohaterów "Utraconej". W tej historii niczego nie można być pewnym i jest to duży atut.
JP Delaney przybliżył etapy procesu adopcyjnego i pozbawienia praw rodzicielskich. Na początku w moim odczuciu były to ciekawe wątki, jednak im dłużej to trwało tym akcja spowalniała i zaczęła w pewnym stopniu nużyć. Rozdziały są krótkie, a historię poznaje się z trzech perspektyw: Susie, Gabe'a i Anny. Temat sławy, jej korzyści, ale i konsekwencji z nadużywania swojej pozycji był ciekawy i przypisany do akcji MeToo.
Bohaterowie i ich postępowanie wywołują różne emocje. Można im współczuć, jednak im bliżej poznaje się ich historię, tym więcej skrajnych emocji dostarcza. Może nie polubiłam bohaterów, ale rozumiem też, że każdy człowiek potrzebuje pomocy i drugiej szansy.
"Utracona" przede wszystkim mówi o utracie dziecka przez błędy młodości. Jak owa strata i kłamstwa w stosunku do partnera pełzną po kruchym lodzie. Lód ten w końcu pęk...