„Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie”.
Każdy człowiek ma prawo wierzyć w co mu się podoba – nie mam z tym problemu. Ale czy wolność wyznawania i przyjmowania równa się wolności niewyznawania i odrzucenia?
Deborah Feldman miała pecha, gdyż przyszła na świat w społeczności chasydzkiej – grupie ortodoksyjnych żydów. Nie miała na to żadnego wpływu, nikt nie zapytał jej, czy się na to wszystko zgadza. Od dzieciństwa ładowano jej do głowy religijne zasady, pozbawiając prawdziwej edukacji, ponieważ była kobietą, a kobieta nie powinna mieć wykształcenia, bo wtedy trudniej się nią kieruje. Deborah w końcu zrozumiała, że to nie jest jej świat, to nie jest jej droga. Niestety, odejście z tak radyklanego środowiska nie mogło pozostać bez konsekwencji.
„Ciało kobiety i mężczyzny zostały stworzone jak pasujące do siebie kawałki układanki, mówi instruktorka. […] Ciągle jednak nie potrafię sobie wyobrazić, gdzie jest to miejsce, to wejście w moim własnym ciele. O ile wiem, to, skąd się siusia, nie jest aż tak elastyczne. W końcu przerywam jej.
- Yyy, ale ja tego nie mam – mówię, chichocząc nerwowo. Jestem pewna, że nie mam takiego...