Na schodach panowała ciemność. W gabinecie Svensona nagle zapaliło się światło. Drzwi były otwarte.
- Wejdź, Mary - usłyszałam jego głos o dziwnie obcym brzmieniu. - Wiem, po co poszłaś do ogrodu. Cały czas śledziłem cię przez okno. - Jak ćma lecąca do ognia przestąpiłam próg gabinetu. Tak jak tamtej nocy zobaczyłam, że biało lakierowane drzwi były otwarte, a na progu stał Olaf Svenson w jedwabnym szlafroku i w obu rękach trzymał głowę Margaret.