Cameron przygotowuje się do ukończenia college’u. Gdy wybucha pandemia, postanawia odizolować się w rodzinnym domku letniskowym poza miastem. Nie spodziewa się jednak, że nie będzie sama.
W tym samym czasie, najlepszy przyjaciel jej brata, również postanawia skorzystać z odludnego domku. Oboje nie widzieli, że się spotkają i oboje nie chcą zostać sami ze sobą. Jednak Elijah nie ma wyboru, albo znienawidzona siostra jego kumpla, albo zgraja współlokatorów w Nowym Jorku.
Cam i Eli to dosyć urocza para, która często się ze sobą przekomarza, sprawiając, że uśmiech nie schodzi z twarzy, jednak jest między nimi intensywne napięcie, które dało się odczuć podczas czytania.
To dość oczywiste, że dawniej się w sobie podkochiwali, choć początkowo książka wydaje się przedstawiać ich jako wrogich kochanków. Podobało mi się, że podczas czytania mogłam przyglądać się, jak ich uczucia na nowo się budzą. A szczególnie podobało mi się to, jak Eli dbał o Cam.
Choć książka mi się podobała, uważam, że końcowy dramat, który autorka dodała do książki, był w zupełności niepotrzebny, zważając na to, iż już naprawdę wiele działo się w tej powieści. To, co również przyciągnęło moją uwagę i bardzo mi zaimponowało było przytoczenie dzisiejszych czasów do fabuły. Choć jestem już zmęczona tą całą pandemią, to książka naprawdę bardzo mi się spodobała.
Więc jeżeli szukasz słodkiej...