Z utęsknieniem czekałam na finałowy tom „Trzech sióstr”. Teraz mogę powiedzieć, że było warto. Ta część jest po prostu najlepsza! Mało wydarzeń dzieje się w remontowanej „Ambrozji”. Życie trzech sióstr ulega zmianie, gdy dowiadują się o dodatkowej osobie w ich zawiłej układance. Tajemnice z przeszłości ujrzą w końcu światło dzienne, szczere rozmowy odbywać się będą nieustannie. Ale czy dadzą ukojenie? A może jeszcze bardzie skomplikują życie rodzeństwa? Dotychczas autorka nie zwalniała tempa i nieustannie komplikowała życie młodym kobietom, po „Ciszy” nie spodziewajcie się niczego innego!
Wątki romantyczne w końcu się klarują. Bohaterowie dopejmują decyzje, czy chcą zawalczyć o swoje związki, a może wybiorą inne życie, z dala od bliskich i małej miejscowości. Czy wszystkie decyzje przypadły mi do gustu? Zdecydowanie nie, ale niestety, nie można mieć wszystkiego. Każda z sióstr miała inny charakter, temperament. Były też na rożnym etapie życia, to jednak udowodniło, że nie zawsze wiek jest czynnikiem definiującym dojrzałość człowieka.
Najbardziej do gustu przypadła mi najstarsza Daniela, to właśnie jej watek w całości mnie satysfakcjonował. Walczyła o swoje młodsze siostry, jakby była ich matką i to zawsze je stawiała na piedestale. W końcu los postawił na jej drodze kogoś, kto pomógł kobiecie zatroszczyć się o samą siebie i własne szczęście.
Brakło mi odrobinę rozwinięcia wątku zaniku pamięci u Dominiki, liczyłam na jakieś dodatkowe informacje przy prostowaniu ścieżek sióstr. Dorota za to pozostanie najmniej lubianą przeze mnie bohaterką, w moim odczuciu była po prostu bardzo egoistyczna.
To była dobra trylogia. Trzymała w napięciu niemal do ostatnich chwil i zostawiła mnie z całkowitą satysfakcja.