Bill Bass to światowej sławy antropolog sądowy, a książka to na wpół autobiografia uczonego na wpół podręcznik napisany w sposób popularno-naukowy dla chcących poznać pracę badaczy kości. Niewątpliwie dla osób czytających kryminały pozycja obowiązkowa, niestety niewątpliwie, jako do przeczytania przed zaczęciem przygody z kryminałem sądowym. Zacznijmy od początku, autor podzielił książkę na rozdziały ze sprawami, które prowadził, przemycając w nich swoje rodzinne sprawy, małżeństwa, dzieci, karierę zawodową, uczenie studentów, sprawy kryminalne, w których brał udział, założenie Trupiej farmy. Wyszło coś na kształt samochwałki. Bassowi i jego uczniom dużo zawdzięczamy - dzięki temu dowiedziałam się, kto i kiedy i na jakich zasadach odkrył podczas ciężkiej pracy zagadnienia potrzebne, aby zbadać zwłoki.
Druga rzecz, którą przemycił autor to właśnie te badania i ich zasady. Wiek, płeć, wzrost, rasa – jak zbadać, czas zabójstwa – owady, miejsce zabójstwa. Te wszystkie badania tak bardzo potrzebne, aby po znalezieniu kości, odkryć, kim była, kiedy zginęła i jak zginęła dana osoba, aby wykryć zabójcę.
Czytając Becketta, oglądając namiętnie serial „Kości” subiektywnie się wynudziłam, jedyną wartością dodaną, którą i tak szybko zapomnę są nazwiska osób, które te metody odkryły i zaczęły stosować.
Tak, więc każdy inaczej książkę odbierze, nie żałuję, że przeczytałam, ale wyższej noty nie dam, tym bardziej, że bardzo mało było Trupiej farmy w Trupiej ...