„Tomek na Alasce” to już 10 tom serii Przygody Tomka Wilmowskiego. To było moje pierwsze spotkanie z autorem, ale z taką tematyką/serią. Nawet nie wiem, czego spodziewałam się, ale ten czas nie był zmarnowany. Przyznam się, że po przeczytaniu tej części kupiłam pierwsze trzy tomy, czyli:
- Tomek w tarapatach,
-Tomek w krainie kangurów,
-Tomek na Czarnym Lądzie,
Jakie będą wrażenia? Nie wiem, ale na pewno będzie recenzja. Jakiś czas temu pisałam recenzję do książki „Czarka”, która ma swoje lata, ale w nowej szacie idealnie wpasuje się do współczesnej młodzieży i nie tylko. Tak, więc Nasz Tomasz to książka, która tak samo powinna kojarzyć się nieco starszej publiczności.
Ja nie miałam przyjemności poznać tej serii, ale będę nadrabiała. Uwielbiam książki, które dostają nowe życie i przez to, to, co czytaliśmy sami w dzieciństwie dziś czytają nasze dzieci. Książka, która edukuje, opowiada, co nasi bohaterowie przeżywają, gdzie są, i jakie mieli przygody. Każda inna każda wyjątkowa. Ja czytałam 10 część nie znając poprzednich, ale w niczym mi to nie przeszkadzało.
Jeżeli wasze latorośle te małe i te większe bądź może i wy jesteście osobami, która lubią ciekawostki z najdalszych części Świata, bądź lubicie doświadczać dreszczyki emocji to książka jest dla was, dla całej rodziny. Opisów książki jest pełno, więc zachęcam do zapoznania się a ze swojej strony powiem, żebyście ubrali wygodne buty, bo ...