Główni bohaterowie, autor romansów i autorka kryminałów, zmuszeni do współpracy nad wspólną książką, stają przed wyzwaniem nie tylko zawodowym, ale i osobistym. Dwoje ludzi, którzy się nie znoszą, udają parę na potrzeby promocji. Czy będzie to sukces czy totalna porażka?
To, co mogłoby być prostą komedią romantyczną, komplikuje się dzięki złożoności relacji między bohaterami. Ich wspólna przeszłość, pełna pięknych wspomnień i bolesnych rozstań, sprawia, że ich teraźniejszość jest pełna napięcia i niewyjaśnionych emocji. Ich rozmowy aż kipią od zgryźliwości, ale i od nieoczekiwanych wyznań. Wspólna przeszłość bohaterów, a zwłaszcza ich dziecięce marzenia i pierwsze literackie próby, nadaje opowieści nostalgicznego tonu, który kontrastuje z ich teraźniejszymi zmaganiami.
Uważam, że pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy - opowieść o miłości i literaturze, o straconych szansach, niedokończonych rozmowach i sile wspólnych pasji. Niestety wykonanie już kuleje. Główna bohaterka jest irytująca i infantylna. Czułam się jakbym czytała o rozkapryszonej nastolatce, a nie dorosłej kobiecie. Bardzo drażniło mnie, że wciąż nazywała Hardy’ego dupkiem i oznajmiała, że go nienawidzi (jak zacięta pozytywka). Nie trafiały do niej logiczne argumenty i zamiast rozmawiać uciekała.
Nie podobały mi się też zmiany zachowań i uczuć bohaterów jak za pstryknięciem palcami, które niczym nie były uzasadnione oraz pokazywanie, że niektóre zachowania w relacjach ludzi są normalne, chociaż tak naprawdę są toksyczne. Scena na imprezie, w której Theo chce utrzeć nosa Elle była niesmaczna. Zakochani ludzie tak nie robią.
Może jestem już za stara i zbyt romantyczna, ale ta historia mnie nie porwała.