"Ale oto przyszedł pierwszy września, deszczowy dzień. Kama musiała już wrócić z urlopu. Postanowiłem nie szukać jej, nie telefonować do niej, czułem się teraz jednak znacznie już gorzej, od razu pojawiła się i prostracja fizyczna, niemoc trwająca niekiedy aż do obiadu. Świadomość, że Kama jest już na pewno w mieście, że o jakiejś umówionej godzinie można ją zobaczyć, że można do niej zadzwonić np z redakcji, prawie mnie nie opuszczała..."