Tam Lin i Królowa Elfów - Książka zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Zawiera opracowane literacko przepiekne stare legendy i opowieści z Wysp Brytyjskich - angielskie, szkockie, walijskie i irlandzkie. Są to: "Przygoda króla", "Fiann i biała łania", "Opowieść o Zaklętej Krainie", "Tam Lin i Królowa Elfów", "Rycerz i Alison Gross".
Fragment książki:
W górach dalekiej szkockiej północy, gdzieś blisko źródeł rzeki Spey, w zamku wzniesionym na wysokiej skale, mieszkał młody rycerz imieniem Tam Lin. Piękny był – jasnowłosy, szeroki w barach, wąski w biodrach. Jego błękitne oczy przypominały pogodne niebo w radosny majowy poranek.
Czy można go było nazwać szczęśliwym? Trudno powiedzieć. Choć bawił się z wiernymi przyjaciółmi, którzy go zawsze otaczali wiankiem, częściej niż to przystoi młodzieńcowi, oddawał się marzeniom. Siadał nad brzegiem rzeki i patrzył, jak bystrym nurtem podąża ku morzu. Rozmyślał nad swym pustym życiem upływającym śród zgiełku polowań i hałaśliwych uczt. Marzył o sławie, którą mógłby zdobyć na bitewnym polu, ale na jego nieszczęście król nie wszczynał wojny. Marzył o sławie, którą mógłby zyskać zwyciężając smoki, ale nie było ich ani w najbliższej okolicy, ani nawet w głębi kraju.
Kiedy indziej, leżąc na miękkiej, zielonej trawie u stóp rozłożystego jesionu, gdy słońce przeświecając przez liście poruszane łagodnym wietrzykiem tańczyło na jego twarzy złocistymi cętkami, oglądał oczyma wyobraźni swoją panią. Nie, Tam Lin jeszcze żadnej damie nie służył, ani nie miał ukochanej. Postać, którą przywoływał pod zamknięte powieki była całkowicie wyimaginowana. Czy brakowało dziewcząt w pięknej Szkocji, że musiał oddawać swe serce majakom? Wręcz przeciwnie, dziewcząt było wiele. Co więcej, niejedna z nich skrycie wzdychała do rycerza. Ale Tam Lin nie dostrzegł tego. Któregoś letniego ranka, gdy słońce ledwie obmyło zaspaną twarz w rosie i niebo się jeszcze różowiło na wschodzie, wymknął się z zamku. Wędrując brzegiem rzeki Spey wsłuchiwał się w świergot ptaków skrytych w krzewach głogów i dzikich róż. Z radością patrzył na ciemną ścianę boru, spoza której od czasu do czasu wychylała się to sarna na smukłych nogach, to długouchy zając, bacznie obserwujący wędrowca, ale nie umykający w popłochu, jak to zwykle czynią zwierzęta na widok człowieka.
Czas płynął, robiło się coraz goręcej, a w nogach dawa ło się odczuć zmęczenie. Rzeka połyskiwała srebrzyście i szemrząc kusiła: – Zanurz się w moje nurty Tam Linie. Obmyję cię i ochłodzę. Popieszczę i ukołyszę.
Ponieważ zbliżało się już południe i skwar dał się we znaki rycerzowi, skorzystał z zaproszenia. Rozdział się zatem i pogrążył w wodzie. Ochłodzony i świeży ułożył się na nadbrzeżnej łączce porosłej niską trawą, przetykaną niczym drogocenny kobierzec białymi główkami stokrotek, żółtymi jaskrami, złocistymi kwiatami mniszka, liliowym żywokostem i błękitnymi kistkami niezapominajek. Z lubością wdychał słodki zapach rozgrzanej ziemi i ziół rosnących dookoła, a stary dąb, z którego cienia skorzystał, szemrał usypiająco nad głową Tam Lina. A on, jak miewał we zwyczaju, znów w wyobraźni przeniósł się na bitewne pole, później do legowiska smoka i wreszcie ku wyśnionej ukochanej damie. I naraz, gdy tak oczyma duszy oglądał swą prześliczną panią, gdzieś spoza rzeki dał się słyszeć słodki głos srebrnych dzwoneczków przypiętych do końskiej uprzęży. Rycerz niechętnie podniósł się z ziemi, zły iż ktoś przeszkadza mu marzyć. Spojrzał w kierunku, z którego dochodziły owe dźwięki i – nie wiadomo czy z zachwytu, czy bardziej ze zdumienia oniemiał. Na mlecznobiałym, szlachetnym rumaku ujrzał widziadło ze swoich rojeń – przepiękną młodą kobietę o delikatnej urodzie blondynki. Odziana była w jedwabną suknię w kolorze morskich fal i ciemnozielony, bogato zdobiony złocistym haftem i drogocennymi kamieniami, płaszcz. Uprząż konia, którego nie powstydziłaby się najlepsza nawet stadnina, również świadczyła o zamożności i wysokim urodzeniu właścicielki. Gdy rycerz stał tak w bezruchu nie mogąc pozbierać myśli, dama powoli zbliżała się ku niemu. Skierowała rumaka w nurt rzeki, wyjechała na brzeg i zatrzymała się na kilka kroków zaledwie od Tam Lina. Ten wreszcie się ocknął, jakby obudzony z głębokiego snu. Skłonił się dwornie i przyklęknął na jedno kolano oddając w ten sposób hołd nieziemsko pięknej kobiecie. Gdy ujrzał zachęcający uśmiech na jej ustach, zdobył się na odwagę i rzekł...