Amok
Okrążeni przez fale
śpiewali o lecie, chwiejąc się
na deskach. Tańczyli bez wdzięku
i nie mieli żalu. Spodziewali się nocy,
która nie nadejdzie. Wyznawali miłość
pierwszym lepszym krajom.
śpiewali o lecie, chwiejąc się
na deskach. Tańczyli bez wdzięku
i nie mieli żalu. Spodziewali się nocy,
która nie nadejdzie. Wyznawali miłość
pierwszym lepszym krajom.
Im puls
Trwa monolog
kołyszącej się mowy
i nie wiem, gdzie jest koniec
miłości, która bierze się
z niczego, mimo języka,
mimo słów. Starzeje się
krew i miasto, rosną
ulice i gałęzie i nie wiem,
gdzie jest koniec czasu,
który bierze się ze wszystkiego,
tak jak smak i brak smaku,
i też się starzeje, gdzie jest
ten protest, jego kąt i owal,
który się w tobie zachował.
kołyszącej się mowy
i nie wiem, gdzie jest koniec
miłości, która bierze się
z niczego, mimo języka,
mimo słów. Starzeje się
krew i miasto, rosną
ulice i gałęzie i nie wiem,
gdzie jest koniec czasu,
który bierze się ze wszystkiego,
tak jak smak i brak smaku,
i też się starzeje, gdzie jest
ten protest, jego kąt i owal,
który się w tobie zachował.
Oj
Twój sen o ojczyźnie
nie może się zacząć
bez uprzedniego upadku
słów i widoków, którymi
straszono dzieci. Więc
kiedy znowu wszystko się skończy
aktem oddolnej rezolucji
zwanej czasem miłością,
będą w niej latać ptaki,
po to, by znów się odbijać
w jeziorze o niepokonanych kształtach.
Zmieniam czas na ten, który lubisz,
więc karze się śnieg. W grudniu
liście są czarne jak małe madonny,
nad ranem leży na nich srebro,
które niechętnie topnieje.
Twój sen o ojczyźnie
nie wie, gdzie się podziać.
Ma wielkiego pecha,
bo jest tylko snem,
dodając na koniec: moje oczy
nie wiedzą, gdzie się mają podziać,
gdy znikasz za drzwiami,
one skrzypią za tobą: oj, czy zna to
skrzypienie?
nie może się zacząć
bez uprzedniego upadku
słów i widoków, którymi
straszono dzieci. Więc
kiedy znowu wszystko się skończy
aktem oddolnej rezolucji
zwanej czasem miłością,
będą w niej latać ptaki,
po to, by znów się odbijać
w jeziorze o niepokonanych kształtach.
Zmieniam czas na ten, który lubisz,
więc karze się śnieg. W grudniu
liście są czarne jak małe madonny,
nad ranem leży na nich srebro,
które niechętnie topnieje.
Twój sen o ojczyźnie
nie wie, gdzie się podziać.
Ma wielkiego pecha,
bo jest tylko snem,
dodając na koniec: moje oczy
nie wiedzą, gdzie się mają podziać,
gdy znikasz za drzwiami,
one skrzypią za tobą: oj, czy zna to
skrzypienie?
(fragmenty książki)