Myślę, że ktoś zrobił tej książce niedźwiedzią przysługę, nadając jej właśnie taki tytuł, czym, jak widzę po opiniach, zwiódł niektórych czytelników, którzy oczekiwali, powiedzmy, "więcej krwi".
Tymczasem, jest to opowieść o najzwyczajniejszym szpitalu okręgowym w Los Angeles w Kalifornii, a sam autor, narrator opisuje w tej książce swój roczny staż na oddziale psychiatrycznym tegoż szpitala. Opis też jest bardzo na wyrost i na granicy prawdy, na temat tego co w tej książce można znaleźć. Niestety, coraz częściej obserwuję takie praktyki wydawnictw, co książce absolutnie nie pomaga, a wręcz szkodzi. Ale do brzegu.
W mojej ocenie to bardzo dobra książka, prosty język. Zrozumiałe terminy. Nawet nazwy leków i przypadków zaburzeń psychicznych wytłumaczone, że tak powiem "z polskiego na nasze" 😉. A przypadki naprawdę ciekawe. Znikający pacjent zwany Hudinim, kobieta, która słyszy Boga, mężczyzna w ciąży, czy sprzątacz, który w rzeczonym szpitalu sprząta od 30 lat, a nie ma go na żadnej liście płac i nigdy nie było, to tylko niektóre przypadki przyjmowane do Śmietnika. Nie, to nie pomyłka, tak mieszkańcy miasta nazywają ten szpital... Ja polecam z czystym sumieniem.