Fragment: Przeciągły grzmot bezładnej strzelaniny rozlegał się z obnażonych górskich wierzchołków, oblanych opałową glorią zachodzącego słońca. Gdzieś bardzo blisko słychać było brzęk blaszanych naczyń i wybuchy stłumionego śmiechu. W kwaterze generała brygady siedzący przy stole mężczyzna podniósł głowę, którą trzymał w obu dłoniach, i wpatrywał się w sufit tępym, nic nie widzącym wzrokiem. W jego postawie było coś znamionującego ostateczne wyczerpanie sił.