Znany mi tytuł i przede wszystkim autor skłoniły mnie do przeczytania. Znalazłam ją w piwnicy robiąc porządki. Stare dość zniszczone wydanie nie zniechęciły mnie. Byłam przekonana, że była to lektura, tylko nie bardzo mogę ją skojarzyć. Okazuje się, że byłam w błędzie.
Obraz polskiej wsi nakreślony przez Henryka Sienkiewicza nastraja czytelnika pozytywnie już od pierwszej strony. Nowelka rzecz jasna nie jest długa i można ją pochłonąć w dwie godzinki. Napisana nie prostym językiem, pełna sarkazmu jak i humoru, ale także smutku i żalu. Akcja rozgrywa się we wsi Barania Głowa, gdzie już sama nazwa sugeruje iż muszą się tam dziać cuda. Jakoś skojarzyło mi się to z Koziołkiem Matołkiem nie wiem czemu. Historia śmieszna jak i smutna zarazem, pokazująca w jaki sposób władza góruje nad prostotą chłopa, jak żeruje na jego niewiedzy by napchać swoją kiesę. Końcówka mnie bardzo zaskoczyła. Nie miałam pojęcia, że tak to się skończy. Ludzka znieczulica, zbrodnia, intryga, zazdrość, miłość, wykorzystywanie stanowiska dla własnej korzyści i wreszcie potworna niesprawiedliwość to tematy wokół których kręcić się będzie cała fabuła. Polecam.