Kto ukradł jutro? Nie wiem, ale to, że to zrobił było tak pewne jak to, że właśnie czytasz ten tekst. Trzymam w ręku kubek z cienkiej, białej porcelany z ciepłym czarnym wkładem. W przeszłości. W przeszłym ruchu na osi czasu.
Treść jest niczym aplikowanie kremu do opalania w upalny dzień. Przynosi ulgę powoli się wchłaniając. Pozwala odetchnąć. Nie ma tu nadludzi, albo zwykłych tyle, że dysponujących super mocami, podróży od zera do bohatera, słów przepełnionych kreatywnością, zachwytem,radami – nie chodzi o pierwiastek chemiczny- wyłącznie dobrymi. I takimi, które należy niezwłocznie zastosować. To tak jak przyglądanie się pracom Jean-François Milleta.Książki słucha się niespiesznie, ale mając wrażenie, że podróżuje się właściwym rytmem. Stoner opowiada mi jutro, a może to: wczoraj,tylko które? Te, którego nigdy nie było, dla mnie, a może i dla Ciebie? Zanim nie ugryzłam i nie przeżułam treści nie wiedziałam, że to best seler i inne warzywa, i to najlepsze. Zdziwiło mnie, że o treści piszą, że jest Bardzo, bardzo smutna, ale chyba czynią tak osoby młode, albo bardzo młode, które zanurzone są w pozytywnym myśleniu zanurzonym w cukrze, i adrenalinie (nie, nie o to chodzi, że zdania, opowieści, które są tu namalowane je gaszą) i tym, że Zawojują Świat, który Oczywiście stoi przed Nimi Otworem (i to tak, tym właściwym). Powodzenia i nie tyle miłej co lektury ze smakiem i to nie jednym, czy jedynym — wiodącym. Nie jest to puentylizm, raczej warstwami, wartami…
C...