Hiszpania - to jak domyślam się - kolejny kraj, o którym marzy się w kontekście wyjazdu wakacyjnego. Osobiście zanim gdzieś się udam lubię zebrać informację o rejonie, co całej wyprawie nadaje ładu. Chaotyczne zwiedzanie, szczególnie kultury, z którą wcześniej nie miałam do czynienia powoduje niedosyt, a czasem szybkie zmęczenie i zniechęcenie się do poznawania nowego. Pójście na żywioł nie jest złe, jednak w moim odbiorze częściej ograbia z kontekstu, a to tez może przyczynić się do powielania stereotypów o danej nacji zamiast przyjrzenia się temu, jaka jest prawdziwa codzienność i co reprezentują jej mieszkańcy.
Dwa pierwsze rozdziały "Sobremesy" nie wprowadziły mnie w euforyczny nastrój, a wręcz zniechęciły swoją treścią. Po raczej ogólnym, zatytułowanym "Życie jak w Madrycie" dalej czytam na temat życia jakie Hiszpanie prowadzą w barach i po nieco słownikowym podejściu do tych kwestii zaczynam kręcić nosem. Bo przecież to wszystko wydaje się być takie znajome i oczywiste, już się o tym nie raz czytało, rozmawiało z tymi, którzy tam byli. Ale dalej następuje rozdział o tym jak mieszkańcy w ciągu dnia dzielą swój czas, o tym, że temperamentny Hiszpan poza pracą ma niewiele czasu na cokolwiek, gdy około 21-szej wraca do domu. Jak to?! A gdzie szalone życie? Kiedy zabawa? Spotkania ze znajomymi, rodziną? Czekać cały tydzień, by dopiero w weekend móc zaszaleć? To dla niejednego Polaka przerażająca wizja. I nie tak postrzegamy mieszkańców ciepłych europejskich krajów.
Najciekawsze dla mnie są rozdziały nakreślające główne regiony Hiszpanii oraz tamtejszą społeczność z jej zaletami i przywarami. Mimo iż można było się temu przyjrzeć w ogólnym zarysie, co wymusza forma publikacji, to nawet takie skrótowo podane informacje dają już wyobrażenia o tym, co zastaniemy na miejscu. Od lat mam takie miejsce, które najchętniej eksplorowałabym na półwyspie choćby jutro, bo Baskonia tkwi w moich wyobrażeniach od zawsze jako magiczne i najciekawsze z miejsc na terytorium Hiszpanii. A co jeszcze bardziej intrygujące łączy ten kraj z Francją, co daje jeszcze lepsze możliwości porównania tej niezwykłej krainy zarówno po jednej, jak i drugiej stronie.
Mikołaj Buczak niby niewiele nowego wprowadza do mojej świadomości, jednak pisze na tyle ciekawie, że z przyjemnością podąża się jego szlakiem. Dobrze,że poświęca uwagę również mało przyjemnemu aspektowi turystyki, która masowo zalewa od kilkunastu lat Półwysep Iberyjski wywołując konflikty społeczne, poprzez przeludnienie, hałas, obsceniczność i wszelkie możliwe do wyobrażenia ekscesy przybywających, a do tego dodajmy podnoszenie cen mieszkań, a nawet zwykłej kawy w barze. Ostatecznie napływ turystów nie dotyka kraju jedynie w okresie letnim, bo tak naprawdę jest nieprzerwany i wprowadza tak dalece idący chaos w życiu mieszkańców, że Hiszpanie są zmuszeni wyprowadzać się z popularnych ośrodków, by jedynie dojeżdżać do pracy zachowując przy tym spokój żyjąc na peryferiach. Nieco smutny obrazek, a dla mnie nawet niewyobrażalny. Nie umiem żyć pośród przerostu betonu nad zielenią, skwaru ulic i wszędobylskiego hałasu. Dlatego ani Polska, ani Hiszpania, ani jakiekolwiek inne państwo nie zdoła mnie na tyle oczarować, bym chciała przebywać w dużych ośrodkach przez cały wakacyjny pobyt.
"Sobremesa" może rozbudzić nasz apetyt na wyjazd. Dla kogoś, kto już dobrze zna jakikolwiek region tego kraju może nie pobudzić zmysłów, ale dla kogoś kto - tak jak ja - był tylko przejazdem i otarł się o dwie, trzy metropolie, może zacząć wzdychać i układać plan podróży.